niedziela, 4 września 2016

[KP] When it gets hard, I get a little bit braver...

28 lat | Lekarz (chirurg) | z zacięciem do muzyki

NATAN HOON


~ 20 lat temu - DYSTRYKT 10 ~
Niewielki, bo jedynie dwu-pokojowy domek, w którym mieściła się 5-cio osobowa rodzina, tonie pod strugami deszczu. Mała, oliwna lampka kołysze się niebezpiecznie nad głowami domowników, a złowieszcze trzaski zapowiadają nadchodzące nieszczęście. Ciemnowłosa kobieta z niepokojem spogląda raz za razem na ledwie trzymające się na zawiasach wyczekując powrotu swojego męża, który już dawno powinien wrócić. Nerwowo obraca w dłoniach starą, rozpadającą się już książkę pełną baśni. Przysiada raz jeszcze przy łóżku swego najmłodszego syna i uśmiecha się do niego słabo.
- Nie bój się, Natan. Tata zaraz wróci - zapewnia go, chcąc tym samym przekonać o tym samą siebie. Dopiero po tych słowach otwiera książkę i rozpoczyna czytać. Już nie pamięta czy robi to dla swoich dzieci, czy tylko po to by uspokoić swoje sumienie... ale ojciec nie wraca. Już nigdy ma nie wrócić.

~ 17 lat temu - DYSTRYKT 10 ~

Ciemnowłosa kobieta z przerażeniem w oczach obserwuje losująca kobietę. Pod nosem modli się do nieistniejącego boga, by tylko oszczędził jej trójkę dzieci. W końcu ten zabrał jej już męża, a dzieciaki szybko musiały dorosnąć. Modli się przełykając jednocześnie gorzkie łzy, ale nie jest w tym osamotniona. Setki matek robi dokładnie to samo.
- Lilly Hoon - pada imię jej piętnastoletniej córki. Kobieta osuwa się bezwładnie na kolana, przeklinając tego przeklętego boga. Łzy rzewnie spadają na ziemię, ale deszcz pozwala jej to zatuszować, więc gdy tylko córka do niej podchodzi, przytula ją mocno do siebie, głaszcząc uspokajająco po plecach. Wciąż ma nadzieję, że ta do niej wróci. Zwycięży i wróci. Na pewno... ale Lilly już nie wraca. Pada ofiarą jako jedna z pierwszych.

~ 15 lat temu - DYSTRYKT 10 ~

Pusta butelka po trunku, który Mary ukradła strażnikom stoi na drewnianym stole. Kobieta buja się na krześle to w przód, to w tył. Nie może poradzić sobie ze swoim życiem. Wie, że musi się trzymać dla dwojga ocalałych dzieci, ale kolejne Igrzyska zbliżają się wielkimi krokami, a ona już nie potrafi tego znieść, więc gdy tylko ma na to okazję, wychodzi z domu pod osłoną nocy i już do niego nie wraca. Pozostawia swoje dzieci na pastwę losu, by zginąć z rąk strażników, kilka godzin po jej śmiałej ucieczce. Ucieczce od życia. Ginie z uśmiechem na twarzy.

~ 11 lat temu - DYSTRYKT 10 ~ 

Wychodząc z domu, Natan obiecał sobie i swej siostrze, że tym razem nie będzie się rzucał w oczy. Zbyt dobrze pamiętał swoje ostatnie spotkanie z pręgierzem, by teraz znów się na to pisać. Założył więc kaptur na głowę i przemknął między ulicami, starannie omijając najbardziej niebezpieczne miejsca. Nie chciał nabawić się kłopotów, zwłaszcza gdy jego siostra potrzebowała pomocy. Musiał zdobyć jakieś leki, by złagodzić jej ból. Jednakże krzyki dochodzące z głównego placu zatrzymały go w miejscu. Zacisnął mocniej pięści przekonując siebie samego, że to nie jego sprawa, ale nogi już niosły go w tamtą stronę. Obiecał sobie, że tylko sprawdzi co się stało, ale obrazek jaki tam zastał nie pozwolił mu stać spokojnie. Zanim się obejrzał, nokautował strażnika i nachylał się nad młodą, ciężarną kobietą.
- Wszystko w porządku? - zapytał, choć widział że tak nie jest. Dziewczyna oddychała szybko, a jej zroszone potem czoło zasygnalizowało mu najgorsze. Rozejrzał się niespokojnie dookoła, szukając wzrokiem pomocy, ale ludzie wiedzieli lepiej jak trzymać się z dala kłopotów. Nikt nie zamierzał mieszać się w nie swoje sprawy. Ta znieczulica po raz kolejny uderzyła go w twarz, a zaraz poczuł na swych plecak metal. Odetchnął głęboko. 
- Ona potrzebuje pomocy - twardo spojrzał na swego napastnika, starając się nadać swemu głosu spokojny ton. Ten jednak wzruszył ramionami, mamrocząc coś na kształt "masz kwadrans" i oddalając się na parę kroków. Najwyraźniej nie chciał patrzyć. Natan zacisnął pięści bezradnie spoglądając na leżącą kobietę. Nigdy jeszcze nie odbierał porodu. Ba, on nawet wtedy jeszcze nie myślał o karierze lekarskiej. Życie jednak postawiło go w takiej, a nie innej sytuacji. Musiał sobie poradzić... i poradził, a potem słono za to zapłacił.


~ 9 lat temu - DYSTRYKT 12~

- Doszły nas słuchy, że potrzebujecie pomocy przy odbudowie - Natan puścił oczko do ówczesnej nadzorczyni ów dystryktu. Przyprowadził ze sobą grono ocalałych i chętnych do pomocy ludzi z dystryktu 10. Ufali mu, choć on sam tego nie rozumiał. Nie był przecież nikim nadzwyczajnym. Ot kilka razy pomógł chorym i uratował kilka istot przed śmiercią stosując się do wyczytanych z podręczników instrukcji. Nic wielkiego. Nie był nawet bohaterem, a jednak uznawano go za przywódcę (choć może to zbyt wielkie słowo dla niepozornego 19-latka). On sam wzbraniał się przed tym rękoma i nogami. To dlatego właśnie postanowił odejść ze swojego dystryktu. Niestety niewielka grupka postanowiła mu towarzyszyć.

~.~

Gdybyś dziesięć lat temu zapytał Natana co chce robić w przyszłości, odpowiedziałby że zrobi to na co pozwoli mu los. Nigdy nie wróżył sobie kariery lekarskiej. Nawet nie przeszło mu to przez myśl, dopóki nie uratował kilka istnień i nie otrzymał podziękowań od osób im bliskich. Zawsze był osobą, która lekkomyślnie wskakiwała w każdy ogień, byle tylko pomóc. Szkoda, że najbliższa mu osoba tego nie doceniała. Z siostrą nie ma kontaktu już od dobrych kilkunastu lat. Od kiedy wyrzuciła go z domu po incydencie z ciężarną kobietą. 
Gdybyś zapytał go o siostrę, Natan pewnie roześmiałby się w głos i wzruszył ramionami. No bo co innego miałby zrobić? Wciąż ją kocha i od czasu do czasu sprawdza co u niej słychać, choć nie jest mile widziany w jej domu. Nie ma do niej żalu... no może trochę, gdzieś tam głęboko w sercu, bo przecież była jego jedyną rodziną... i nadal nią jest.


Wojna odbiła się na jego osobowości. Jest nieco postrzelony, ale kto by nie był? Widział wiele trupów jak każdy młody człowiek, ale to nie one mu się śnią. W swych snach widzi ludzi, których nie udało mu się uratować. Czasem widzi ich również na jawie, ale w życiu by się do tego nie przyznał. Jeszcze straciłby pracę i nie mógł się rozwijać.

W swym mieszkaniu jest bardzo rzadko, często żartując że jego domem stał się szpital. Jest pierwszą osobą chętną do wejścia na salę operacyjną i ostatnią upominającą się o dzień wolny. Pacjentów nie dzieli na tych zamożnych i biednych. Oni wszyscy są dla niego tacy sami. Na każdym z nich jest w stanie wypróbować nową metodę leczenia, nawet jeśli miałaby to być porażka. Czasem przyprawia o palpitację serca swego przełożonego decydując się na drastyczne kroki podczas operacji. Wszystko by uratować komuś życie, bo to liczy się najbardziej.
W wolnych chwilach... śpi lub gra na gitarze dzieciakom z oddziału dziecięcego. A tak, bo kocha dzieci!

[Okay tyle. Mam nadzieję, że nie poszło aż tak źle. 
Twarzy użyczył Lee Jong Suk, a w tytule: New Empire - A litte bit braver.
Na wszystkie wątki chętna :) ]

środa, 24 sierpnia 2016

#1 Lista Obecności

Tak jak wyżej - nadszedł czas, by autorzy zadeklarowali, czy wciąż chcą uczestniczyć w życiu bloga. Na podpisanie się macie równo tydzień (do 31 sierpnia), godzina 12:00. Niezależnie od tego, jak niewielu zostanie nas po liście, blog nie zostanie usunięty. Nie podpisanie się pod listą jest równoznaczne z rezygnacją z dalszej zabawy. Po upływie terminu karty zostaną cofnięte do wersji roboczych, a po upływie następnego tygodnia (w którym możecie zadeklarować chęć powrotu), będą trwale usunięte.  

czwartek, 11 sierpnia 2016

[3] Listy Niewysłane (III)


Gdybyśmy dali mu szansę na przeżycie, na pisanie, prawdopodobnie A.G. byłby jasną gwiazdą na firmamencie współczesnych pisarzy. Jego stylu nie da się zaszufladkować, przyprawia nas o dreszcze, a jego teksty stały się nieodłączną częścią współczesnej popkultury. Mają w sobie coś, czego nie ma w innej literaturze faktu, nie ma w nich podziału na dobrych i złych. Wszystko co robi, robi z miłości i dla miłości, która jest nieodwzajemniona.
Elijah Wough, Listy: Poezja czy testament?
List IX
Tutaj masz historię, którą opowiedziałam mi Twoja mama. Powinienem tę historię wziąć ze sobą do grobu, ale sądzę, że nikogo nie będzie obchodziło to, nawet jeśli kiedyś znajdzie ten notes i tak.
Kiedy twoja mama płakała, spotkała pierwszy raz Twojego ojca, bo była przerażona i samotna. Wiesz już dlaczego powinienem zabrać to go grobu? Zapytała go, co do cholery ma zrobić, nie mając pieniędzy ani nikogo na tej piekielnej ziemi, a nikt jej nie zatrudni, zwłaszcza, że jest w ciąży. I Twój ojciec, właściwie to chyba ojczym, poczuł się okropnie, widząc tę dziewczynę, nie mającą dokąd się udać, więc dał jej swoje nazwisko, swój dom, dał jej nowy początek. I Twoja mama przyjęła to, a gdy pokazuje Ci grób niby Twojego prawdziwego ojca, co zginął w kopalni, pokazuje Ci pusty grób, dokładnie tak samo, jak pusty będzie mój. I ten modlitewnik, który niby został po Twoim prawdziwym ojcu, tak naprawdę był jej.
Po tym, jak wyznała mi prawdę o jej życiu, zaczęła kaszleć, zupełnie jak Ty. Przyniosłem jej wodę, pamiętam to, i zapytałem, zakładam, że każdy by zapytał, tak myślę. Zapytałem, dlaczego to zrobiła. Dlaczego wybrała mnie do opowiedzenia tego. Popatrzyła mi w oczy i powiedziała mi, pamiętam jak zwykła mnie nazywać, powiedziała mi: „Arty, niedługo odejdę z tego świata. Powiedziała Ci, bo wiem. Ty i ja, Arty, jesteśmy tym samym rodzajem bajkopisarzy.”
Nadal nie wiem, co ona wiedziała. Mam swoje podejrzenia. Myślę, że widziała we mnie złodzieja i pozera, którego widziała w sobie. Rozumieliśmy się nawzajem, Twoja mama i ja. Byłem dobrym dzieciakiem, wtedy w domu, same dobre wyniki w szkole, później w pracy, dobry na moich udawanych randkach, dżentelmen. Byłem z tego taki dumny, a okazało się, że to i tak nie ma znaczenia. Nawet, jeśli byliśmy trochę psotnikami, robiliśmy dla siebie wszystko. Dwunastka, rebelia, nic nas nie zmieniło. Zrobilibyśmy dla siebie wszystko, prawda? Kradłem, kłamałem, oszukiwałem i większość tego robiłem dla Ciebie. Nie dlatego, że mnie o to poprosiłaś, nie chciałaś tego od swojej matki również, ale Ty nie zapytałabyś o to nikogo, zważywszy na to, że udławiłabyś się swoją dumą, jeśli spróbowałabyś ją przełknąć. Ale tak jak ja, zrobiła dla siebie dokładnie to samo. 
Powiedziała mi, że na początku była cholernie przerażona kochaniem Ciebie. Powiedziała, że nie sądziła, że będzie mogła, ciągle czekając, aż umrzesz, nie mogąc znieść, że ktoś dla niej umrze. Że mogą Cię wylosować. W końcu zebrałem się na odwagę i zapytałem ją, jak długo Cię kocha. Wiesz, co Ci powiedziała mi? Żebym nie zadawał głupich pytań.
Umarła w nocy, gdy spaliśmy spokojnie w naszych łóżkach. Dowiedziałem się pierwszy, bo musiałem wstać pierwszy, chcąc przed pracą ją odwiedzić i przynieść zupę, którą ugotowała moja mama. Wszystko co widziałem była jej biała dłoń, kiedy ją zabierali. Pamiętam, jak wszedłem do Twojego pokoju, wiedziałem że muszę Ci powiedzieć, bo Twój tata, ojczym, jakkolwiek, jest nadal na nocnej zmianie, ale nie chciałem Ci tego mówić. Więc wszedłem, cichutko jak myszka, pewien jak cholera, że nadal śpisz. Wszystko co mogłem robić, było patrzenie, jak śpisz i błaganie Boga, żebym nie musiał Cię budzić i tego mówić. Tak bardzo chciałem, żeby wszystko było w porządku.
Na koniec Twoja mama była tak bardzo zmęczona.
Nigdy nie myślałem szczególnie o przyszłości, wiesz dlaczego, dożynki i tak dalej. Nigdy jakoś też nie spoglądałem w przeszłość bez Ciebie. Z całym szacunkiem do Twojej mamy, ona i ja mamy coś wspólnego, niech spoczywa w pokoju. Żadne z nas, tak sądzę, nie było przeznaczone do wielkich rzeczy. Taka jest prawda, kochanie, taka jest prawda. Mam bezwzględne serce. Nie sądzę, żebym był przeznaczony do bycia kochanym, albo przynajmniej już nie jestem. I powinienem umrzeć tutaj. Jestem tym rodzajem kolesia, który nie powinien wracać. Próbuję sobie wyobrazić życie po rebelii i po prostu wizja nie przychodzi. Więc zapomnij o mnie, zrobisz to? Jeśli to uczyni Cię szczęśliwą, zapomnij o mnie. Żyj szlachetnie, jedz jak królowa, śmiej się dopóki nie będzie bolał Cię brzuch od bezdechu, nigdy nie patrz wstecz. Nie waż się spoglądać wstecz. Najbardziej ze wszystkiego chciałbym wiedzieć, że dasz radę, Najbardziej ze wszystkiego chciałbym zobaczyć Ciebie ze światem u Twoich stóp. Cała reszta wydaje się coraz bardziej i bardziej bez znaczenia.
Jak długo Cię kochałem? Od narodzin do śmierci, kochanie. Jeszcze zanim w ogóle pojawiłem się na tym świecie. Teraz to rozumiem, wiesz. Twoja mama miała racje. To jest naprawdę głupie pytanie.
A.G.
Nikt nie potwierdza pogłosek, ale prawdopodobnie w przyszłym roku rozpoczną się prace nad ekranizacją Listów Niewysłanych. Jak scenarzyści ominą wszelkie niewiadome, kto zagra Dziewczynę, kto zagra A.G.? Więcej pytań niż odpowiedzi, ale spodziewamy się niedługo odpowiedzi. Czy może nowo wschodząca gwiazda, Eryl Frigheter zostanie zaangażowana do tej wymagającej roli. Czy podoła?
Tygodnik Show, 01/02/2127
List VII
Kurewsko mnie przerażasz. Każdej godziny, każdego cholernego dnia. Straszysz mnie aż do kurewskiej śmierci. 
Mam taką teorię, teorię o wojnie, i to tak leci: to loteria. Nie mamy jak opowiadać tych historii, ale to jest tak, że niektórzy zostali tutaj przydzieleni, wiesz, ci do których strzelamy, Strażnicy i tak dalej, i oni liczą, że Bóg ma jakiś dla nich plan. No i jesteśmy my, mówimy, że robimy to dla wolności, dla równości, dla braterstwa, dla naszych ukochanych, dla naszych mamusiek i tatuśków, których spopieliła bomba. 
Nie walczę w tej wojnie dla Ciebie ani nie walczę, żeby wygrać. Powód, dla którego tutaj tkwię, jest tchórzliwy. Ale im bardziej walczę, tym bardziej opowiadam sobie moją historię. Jest dużo łatwiej, kiedy opowiada się samemu sobie własną opowieść. Bo prawda jest taka, że nie jesteśmy tutaj dla Boga, dla wolności, dla naszych rodzin czy ukochanych. Może tak myślimy na samym początku lub przekonujemy samych siebie do tego, 
Nie poszedłem walczyć dla Ciebie i nie poszedłem walczyć, żeby to skończyć. Powód, dla którego poszedłem walczyć był tchórzowski, ale im dłużej walczyłem tym więcej opowiadałem sobie własną historie. Bo jest łatwiej, kiedy opowiadasz sobie historię. Bo prawdą jest, że nie jesteśmy tutaj dla Boga, dla wolności czy dla naszych rodzin. Nawet dla naszych ukochanych. Myślę, że na początku albo wszyscy próbowaliśmy to sobie wmówić, co jest wystarczająco proste, kiedy czołgasz się w błocie albo starasz się nie dostać hipotermii w lesie. Ale na froncie jest inaczej. Nagle wszystkie piękne obrazki, które nam malowano, znikają i wszystko co zostaje, to brzydka brutalność i słony pot. Nagle okazuje się, że nie ma ani jednej, kurewskiej, chwalebnej rzeczy w śmierci. 
Ale my nie jesteśmy tutaj dla nich. Jesteśmy tutaj, bo tak nam uprzędły Mojry. 
Powiedziałem Ci coś i wiem, że mnie słyszałaś. Powiedziałem Ci, że masz nie iść za mną do piekła. Nie jestem wystarczająco próżny, żeby powiedzieć, że to dlatego jesteś tutaj. Bo jeśli na tym zapomnianym przez Boga świecie jest ktoś, kto jest kimś czystym i wspaniały, jesteś to Ty. Ale będę powtarzał to tak długo, aż do Ciebie dotrze. Nie musisz niczego nikomu udowadniać. Ja nie jestem zbyt wiele warty, cholernie to rozumiem, ale poproszę Cię i tak. Zostań ze mną. Jeśli zostawisz mnie samego na tym świecie, zmienię się w coś przerażającego. Zmienię się w ohydną istotę, która rośnie we mnie. 
To jest wojna i ona pożarła mnie całego.
A.G.
Najpopularniejsze hasztagi (13.04.2128)
#ErylBoobs #Pomarańcze #KochałemPierwszy #Love #FoodPorn #Porn
List XII
Przepraszam, że tak bardzo Cię przeraziłem. Wszystko jest dobrze, może oprócz tego, że teraz wiesz jak się czułem, gdy omal nie wykrwawiłaś się na moich rękach, kiedy ja stałem tam jak jakiś bezsilny kretyn, nie mając cholernego pomysłu co zrobić. Nie pamiętam za wiele ze wszystkiego, ale pamiętam jak wcisnęłaś mi swój pasek pomiędzy zęby. Pamiętam, że nie mogłem wydać z siebie ani jednego dźwięku, bo byliśmy daleko za linią wroga, i pamiętam jak starałem się nie pamiętać, że boli. Bolało jak cholera, oczywiście. Bolało jakby sam szatan dźgał i próbował ściągnąć do piekła najpierw moje wnętrzności. 
I pamiętam jak później przyciskałaś swoje czoło do mojego. Nic nie powiedziałaś, ale ja wiedziałem, że bałaś o mnie. Zamknąłem oczy i na chwilę udawałem, że jesteśmy znów w domu, że nasze twarze są zbyt blisko, bo znów nocujesz u mnie, dzielimy łóżko w połowie zimy, a Ty przekręciłaś się w moją stronę. Mogłem przysiąc, na sekundę, że czuję zapach węgla na moich dłoniach od pracy w kopalni i woń oliwy do maszyn, której używasz w naprawiając je, żeby wydostać mnie na powierzchnię. Na tę sekundę Twój oddech smakował ostrą słodyczą pomarańczy. 
Wtedy nie opowiadałem sobie historii. Umierałem. I cieszyłem się, że jestem obok Ciebie. 
Wiesz, nie sądzę, że kiedykolwiek opowiem Ci tę historie. Wszystko zaczęło się tamtej zimy. Jakbym przyciągnął to do siebie, tamtego roku, jakąś kosmiczną grawitacją. 
To był 2105 rok, rok w którym prawie przy mnie umarłaś, ale to było przed tym wszystkim. Zima dopiero nadchodziła, Twój kaszel był słaby i nie zatrzymywał Cię w łóżku na tygodnie. I chociaż ani mojej ani Twojej rodziny nie było stać na ciepło, kupiłem Ci kilka dodatkowych koców. Myślałem nawet, że jeśli będę kradł jedzenie, starczy mi na leki dla Ciebie. 
To było wtedy, kiedy tymczasowo zamknęli kopalnię z powodu obecności metanu. Nie miałem pracy, więc chodziłem od warsztatu do warsztatu w poszukiwaniu pracy. Zresztą sama wiesz, znasz tę historię, jak obszedłem cały Dystrykt i nikt nie chciał mnie zatrudnić. Jakiś stary koleś zatrudnił mnie, wciskając mi jakieś gówno o tym, jak dobrze tu się pracuje i tak dalej. Chciałem czegokolwiek, tak naprawdę. Zarobiłem tę fuchę na czyszczeniu stacji Strażników Pokoju. To była tylko praca na kilka godzin i na krótko, ale to były jakieś pieniądze, chociaż jeden Strażnik lubił bić mnie po żebrach kolbą karabinu. Później go zabiłem. 
Tamtego dnia robiłem coś może pięć godzin, ale gdy wracałem do Ciebie, czułem się tak szczęśliwy, że zatrzymałem się na Ćwieku. Tamtego dnia myślałem nawet, że kupię Ci pierścionek. Czułem się tak bogaty, bo miałem zapłatę w kieszeni. Więc tak chodziłem dookoła, rozglądając się. Suszone to, puszkowane tamto. I wtedy zobaczyłem pomarańcze. Niebiańskie chóry zapiały, gdy spoglądałem na nie. Były tak jasne, a ja pracowałem długo, byłem zmarznięty, a Ty wyglądałaś smutno i chorobliwie od tygodni. Uderzyła we mnie inspiracja i wiedziałem, co muszę zrobić. 
Przysięgam na Boga, że targowałem się z panią O’Leary o tę jedną pomarańcze przez prawie godzinę. To było coś ważnego dla mnie tego dnia w kupieniu jej za to, co zarobiłem. W końcu mi się udało. 
Nigdy nie zapomnę spojrzenia na Twojej twarzy, gdy pojawiłem się w Twoich drzwiach i rzuciłem ją w Twoja stronę. Nie umiem tego nawet opisać. Zrobiłbym wszystko, co możliwe, żebyś spojrzała na mnie w ten sposób jeszcze raz. Wypełniłbym cały pokój pomarańczami, całe mieszkanie. Cały cholerny budynek nawet! Dawałbym Ci je w koszykach aż do dnia, w którym bym umarł i zaaranżował tak, żeby były wysyłane nawet po mojej śmierci. 
Oczywiście, potem zaczęłaś się martwić o cenę i nie mogłaś słyszeć ani słowa o zjedzeniu jej samej. Więc kazałaś mi ją podzielić i zjeść z Tobą. Nadal czuję jej smak. Jak słodki załamywał się z goryczą na moim języku, sok kleił się do moich palców. Pamiętasz, ściskaliśmy skórkę, żeby wydobyć chociaż wspomnienie smaku i ten cudowny zapach. Nie sądzę, żebym smakował czegoś takiego przedtem czy później. To było jak lato, które przyszło do nas, chociaż to był tylko jeden owoc i kompletny brak ciepła, zamiast tego okropna zima, która zakradała się do nas i zabijała kwiaty. 
Nigdy nie powiedziałem innej duszy tego i, prawdopodobnie, nigdy nie powiem, ale przez tę jedną pomarańczę, zdusiłem wszystkie złe wspomnienia. Myśli o mojej pierwszej akcji, kiedy Strażnicy Pokoju podziurawili mnie odłamkami po wybuchu granatu, czy o tym, kiedy dostałem tę kulkę, byłem tak pewien, że to to już koniec. Przez tę pomarańczę pomyślałem, żegnajcie skurwysyny, wracam do domu. I nie byłem przerażony w tamtej chwili. Wszystko było dobrze. Kupiłem pomarańczę. Uśmiechnęłaś się do mnie. O słodcy bogowie, to było cudowne.
Wszystko, co wiemy o A.G. pochodzi z jego listów. Należał do rebeliantów, uciekinierów z dystryktu Dwunastego oraz pracował w kopalni. Pojawiła się jednak iskra nadziei na identyfikację mężczyzny. Na notatniku odnaleziono ślad DNA, który doprowadził nas do innego śladu po A.G. Zakrwawiona kurtka, przechowywana w archiwum, z której zdjęto próbkę pasującą do notatnika. W kieszonce znaleźliśmy odkształcony, zardzewiały, stalowy pierścionek z wygiętym z miedzi koszyczkiem, prawdopodobnie domowej roboty. Teraz pozostało nam jedynie odszukać karty, którą sprawdzano obecność młodzieży na dożynkach. Liczymy, że niedługo poznamy tożsamość A.G.
Dr Angil Bonett, historyk
List X 
Jest takie uczucie, które pojawia się zawsze po ostrej, krwawej wymianie ognia, kiedy łuski spadają jeszcze na ziemię, a ja jestem jeszcze trochę ślepy i głuchy, ale cały świat jest przejrzysty, kryształowo czysty i mógłbym po prostu upaść na ziemię i płakać jak dziecko, bo nadal żyję. Pierwszy raz gdy to poczułem, myślałem, że moja skóra na mnie spłonie. A kiedy wszystko wróciło do normy tak szybko, czułem się jak noworodek. Cały świat był nowiusieńki, a ja byłem na jego szczycie. Mogłem go całkowicie pożreć. 
Myślisz, że nie widziałem tego same wyrazu na Twojej twarzy? 
Najbliżej kiedy byłem raju było podczas genezy pola bitwy, kiedy szrapnele nadal spadały na nas niczym błogosławieństwo. Spojrzałaś na mnie tymi swoimi szarymi oczami, gorącymi i elektryzującymi na Twojej twarzy, krew na Twoim policzku, sadza rozmazana na Twoim nosie. Kość moich kości. Zostałaś stworzona z mojego żebra? Musiałaś być, albo to ja zostałem zrobiony z Twojego. I, cholera, chciałem tego. Chciałem wrócić z powrotem wewnątrz Ciebie, pragnę Ciebie teraz tak samo jak chciałem wcześniej, piękniejszą niż samo piekło, nawet z zakrwawionym nosem i zdartymi dłońmi. Uwielbiałem to, tak samo jak uwielbiam Ciebie taką jak teraz. Sprawiasz, że jestem głodny. Rozumiesz? Jestem przy Tobie głodny. Twoje usta słodkie jak cukier, jednak nigdy nie zatrzymane w rzucaniu ostrych słów. Złośnica odkąd nauczyłaś się mówić. Powiem Ci coś. To piekło kochać wojowniczkę. 
Cholera, kurwa, nie powinienem myśleć o tym, jeszcze mniej pisać to. Kochałem Cię tak słodko, jak kochają dzieci, tak jak powinno się kochać. Wtedy to zmieniło się w chciwe i prawdziwe. Jeśli jest jakieś Niebo dobre dla mnie, to będzie Twoja opalona skóra pod moimi dłońmi do końca wieczności. Nie potrzebowałbym niczego innego. Jedzenia, wody, snu. Tylko moje dłonie i Twoje miłosne westchnienia. 
Myślę, że to dobrze, że zabiorę to do grobu. Nic nie uczyni mnie szczęśliwszym. Chociaż nie, gdybym mógł Cię wydostać z tego niebezpieczeństwa. Ale to inna historia, którą sam sobie opowiadam, tak myślę. O tym, że jestem szlachetny i robię to dla Ciebie, kiedy tak na prawdę jestem przerażony i nie mógłbym zrobić tego dla siebie czy żadnej idei.
A.G.
Ostatni list nigdy nie został podpisany. Jako jedyny nie miał pod tekstem zmęczonego A. G. pod spodem, chociaż grafolodzy, po wielu badaniach, oznajmili, że bezsprzecznie autorem wszystkich jest ta sama osoba. Na tej samej kartce znaleziono również krew. Czy to możliwe, że atak przerwał pisanie? Że wyznanie miłości A.G. było jego ostatnimi słowami, jakie przekazał światu przed swoją śmiercią? Czy nie zdążył się podpisać jedynie czy zamierzał powiedzieć coś więcej? Prawdopodobnie nigdy się tego nie dowiemy.
Elijah Wough, Listy: Poezja czy testament?
List XIII
Jest w cholerę dużo historii na tym świecie. Wiem, bo przespałem każdą z nich w szkole, z Tobą wzdychającą ciężko na moje zachowanie tuż obok. Długie opowieści, krótkie, o duchach, smutne, romanse, parabole, bajki, nawet historie, które mają szczęśliwe zakończenia. I pozwól, że Ci powiem, że człowiek na księżycu ma dla mnie więcej sensu niż to, co dzieje się dzisiaj. 
Ja jestem historią, która nigdy nie zostanie opowiedziana, ale jakoś mi to nie przeszkadza. Zapamiętają Ciebie, jak to powinno być. Będziesz jak pieprzony Kosogłos. Nikt nie widział, kiedy nadeszłaś, ani rebelia, ani Panem. Oślepiłaś nas wszystkich. No, przynajmniej mnie. I myślę, że wszyscy bajkopisarze będą szukać Twojej historii. Będziesz żyła wiecznie. 
Pamiętam Starą Edeg, tę żebraczkę z Ćwieka, co przepowiadała ciągle koniec świata i mówiła nam wszystkim, że jesteśmy grzesznikami i nic nie możemy z tym nic zrobić. I wierzę w to, jeśli chodzi o mnie, cholera, sam tak myślę, jestem przecież zimnokrwistym mordercą. Niektórzy ludzie są dobrzy w matematyce, niektórzy w sztuce, jak ten cały jebany Peeta (czy po nas wysłaliby misję ratunkową? Wątpię), ale ja, ja jestem dobry w strzelaniu do ludzi i właśnie to przeraża mnie do szpiku kości, te rzeczy, które robię dla Ciebie. Kiedy w końcu, gdy umrę i znajdę się przed perłowymi wrotami niebios, wyobrażam sobie tak to przynajmniej, dadzą mi listę pełną imion tych Strażników Pokoju, których zabiłem dla Ciebie i nawet nie spojrzę na nią drugi raz, tak myślę o tym, kiedy przytulam się do Ciebie nocą, mówiąc sobie, że to tylko po to, aby utrzymać ciepło. Bo oczywiście to dobrze i w ogóle kiedy zabijasz za wolność, ale myślę, że to nie to samo, kiedy zabijasz dla jednej, konkretnej osoby. 
No i oczywiście, mam mnóstwo innego brudu na tej liście, pomijając nawet to zabijanie. Jestem kłamcą i tchórzem i kiedy już wrócimy do domu, spalę każdy z tych listów, żebyś nigdy ich nie znalazła. Jestem tak bardzo przerażony, że mogę umrzeć, ale to nie jest strach o mnie. To przez to, że nie mogę zostawić Cię samej w tym ohydnym świecie samej. Jakimś cudem mam wrażenie, że tego nie wiesz, ale nawet z Trzynastką… nie ma sprawiedliwości, wątpię by była kiedykolwiek, nie z Coin na czele i chyba nawet nasz Kosogłos to wie. Cały świat to jebane pole bitwy. To całe gówno, przez które przeszedł chociażby Ben, pracując przy wyrąbie drzew. Boże, Ty sama dostałaś kulkę w ramię i nadal nie możesz tego zobaczyć. 
No i wiem, że nie jesteś już samotna beze mnie. Masz swojego chłopca, naszą drużynę. Wiem, że dasz sobie radę sama, a to właśnie doprowadza mnie do szału, że możesz sama sobie dać radę. Nie potrzebujesz mnie już. Co nie znaczy, że nie boję się o ciebie. Boję się jak cholera, że ten świat pożre Cię żywcem. 
Ale w końcu zrozumiałem, tak myślę, w końcu rozumiem o czym mówiłaś, kiedy opowiadałaś o wolności dla Panem, bo właściwie nie przeszkadza mi mieszkanie w piekle, jeśli to oznacza robienie czegoś dobrego z Tobą u boku. Wiesz, mógłbym zedrzeć buty z miliona martwych Strażników, jeśli to oznaczałoby, że Twoje stopy pozostaną suche i ciepłe. 
Widziałem, jak trzymasz stary modlitewnik Twojego ojca, zniszczoną, smutą rzecz, i zastanawiałem się jakim cudem możesz wciąż się modlić. Próbowałem recytować te formułki, nocą, kiedy leżałaś po mojej lewej stronie, a Ben po prawej, ale przestałem, bo nie ważne, ile razy bym ich nie powtórzył, zabijanie nadal trwało. Twoja mama byłaby na mnie bardzo złą, bo nie mam potrzeby Boga tutaj, w tym piekle, ale Ty masz i z tego się cieszę. Ale oczywiście musiałaś posyłać mi te swoje smutne spojrzenie wielkich oczu, jakbym łamał Ci serce za każdym razem, gdy próbowałem Ci to wyjaśnić, więc poddałem się już jakiś czas temu. Ale jeszcze jeden raz, chociaż nie będziesz o tym wiedziała: 
Wybacz mi Ojcze, bo zgrzeszyłem przeciw Tobie, zabierz ją z tej wojny, a jeśli musisz kogoś zabrać w zamian, weź mnie, bo nie mam niczego i nikogo, żeby wrócić do domu, a Ona? Ona ma teraz swojego chłopca, i widzę tę nadzieję w Jej oczach, gdy go widzi. Ojcze, przebacz nam nasze grzechy, ale nie zwracaj zbytniej uwagi na moją nieśmiertelną duszę, bo nawet boska interwencja nie może mi już pomóc. Wiem, kiedy należy się poddać i przestać tak cholernie próbować nie przegrać walki dla Niej. 
Nie będzie mnie w książkach do historii, to jest zarezerwowane dla Ciebie. Ale ja kochałem Cię pierwszy. Jak długo to będzie zapamiętane, nie obchodzi mnie, co powiedzą. Kochałem Cię pierwszy.




Część I                          Część II

Notka od Autorki:
Ta notka kończy cykl listów Artemisa, co nie oznacza, że niczego ode mnie nie usłyszycie. W końcu tak wiele zostało do opowiedzenia! Pisanie tych listów było chyba jednym z trudniejszych wyzwań, jakich się podjęłam i mam nadzieję, że przypadły Wam do gustu. Próbowałam odwzorować moją wizję na Artemisa jak najwierniej i wiem, że nic się koniec końców nie rozwiązało. Mam zagwozdkę, bo nie wiem, czy Ją uśmiercić czy dać do wolnych.
Dziękuję Wam za czytanie i komentarze!
Tutaj są listy w kolejności, bez notek: Link

środa, 10 sierpnia 2016

[KP] i once kneeled in shaking thrill

27 lat — baristka w kawiarni — hemofobia
Orlaith Evans
Kiedyś nie bała się widoku krwi. Kiedyś nie budziła się w środku nocy z głośnym wrzaskiem. Kiedyś nie płakała jak przestraszone, małe dziecko, chociaż wisiało nad nią niebezpieczeństwo związane z Głodowymi Igrzyskami. Kiedyś nie czuła się winna.
Orlaith doskonale pamięta dzień, w którym zbombardowano Dwunastkę. Była wtedy otępiała, otumaniona... przerażona. Chciała krzyczeć, wrzeszczeć, ale nie mogła; gęsty dym dostawał się do jej ust i nosa, praktycznie uniemożliwiał oddychanie. Wszędzie szalał ogień; trawił jej dom, cały dystrykt, wszystko, co znała. Nie oszczędzał niczego i nikogo. Nigdzie nie mogła znaleźć swojego rodzeństwa, rodziców, przyjaciół. Chciała ich szukać, zapewnić w jakiś sposób bezpieczeństwo — chociaż nie miała bladego pojęcia, jak mogła ochronić ich przed spadającymi z nieba bombami — ale ktoś, Orlaith do dzisiaj nie wie, kto to był, chwycił ją za rękę i zaczął ciągnąć w przeciwnym kierunku. Początkowo się wyrywała, lecz później po prostu się poddała... I płakała. Szlochała jeszcze długo. Nawet wtedy, kiedy Gale Hawthorne wyprowadził wszystkich ocalałych z miejsca, które kiedyś było jej domem. Bo okazało się, że nigdzie nie ma jej rodziny. Wszyscy zginęli, pogrzebani pod spalonymi belkami.
Poczucie winy ją miażdżyło. Obwiniała się za śmierć swoich bliskich, za to, że poddała się w dalszych próbach poszukiwań. Za każdym razem, gdy zamykała oczy, widziała twarze rodziny. Wyrzuty sumienia nie pozwalały jej normalnie żyć. W końcu jednak zabrakło jej łez i sił do ich wykrzesywania. Pomyślała, że skoro przeżyła, to powinna przynajmniej nadać swojemu życiu jakiś sens. Zaczęła sobie powtarzać, że musi być coś, czym mogłaby się przysłużyć. Już wkrótce dołączyła do Ruchu Oporu jako sanitariuszka, chcąc pomóc lekarzom w ich zadaniu.
Żadne szkolenie nie przygotowało jej jednak na to, co czekało na nią na polu walki. Rannych ludzi przybywało, a lekarzy i sanitariuszy nie było wielu. Ręce jej drżały, kiedy zaszywała kolejne rany, powtarzając przy tym jakieś idiotyczne słowa, głupie frazesy, jak będzie dobrze. Miała wrażenie, że zwymiotuje od ciężkiego, metalicznego zapachu krwi. Palce ratowanych ludzi zaciskały się na jej fartuchu, zupełnie tak, jakby była ich jedyną deską ratunku. Oni nie chcieli umierać tutaj, w lazarecie. Zespół medyczny robił wszystko, by do tego nie dopuścić. Często jednak ludzie umierali na stole, ich szeroko otwarte oczy nic już nie widziały, a Orlaith zaciskała zęby i modliła się do Boga, w którego istnienie dawno już zwątpiła, żeby to wszystko się już skończyło. Żeby nie musiała słuchać już tych wrzasków, brudzić się krwią i dawać fałszywej nadziei tym, dla których śmieć była jedynym możliwym wyjściem.
Po zakończeniu Drugiej Rebelii, Orlaith wróciła do Dystryktu Dwunastego. Zaproponowano jej pracę w szpitalu, ale ona stanowczo odmówiła. Brzydził ją już zapach krwi. Robiło się jej słabo od jej widoku. Chciała uciekać, gdy tylko zobaczyła jedną kroplę czerwonej cieczy. W życiu nie chciała wracać do ratowania ludzkich żyć, bo bała się tego, że znowu mogłoby się jej nie udać. Czuła się zbyt słaba na ponowne przeżywanie tego wszystkiego choćby w najmniejszej części, a przede wszystkim — była na to za słaba. I dalej jest.
Obecnie pracuje w klimatycznej kawiarni, podając ludziom pyszne ciasta i ciepłą kawę. Chodzi na spacery po wracającym do życia dystrykcie i częściej się uśmiecha. Mało się odzywa, a jeśli już, to zazwyczaj po cichu. Ciężko wyciągnąć z niej informacje o jej życiu sprzed dziesięciu lat — Orlaith pragnie się od tego odciąć. Stara się żyć normalnie i rozkoszować zwycięstwem nad Kapitolem, które oznaczało koniec dyktatury Snowa oraz Głodowych Igrzysk. Kiedy jednak zaczyna się zagłębiać w te myśli, od razu dociera do niej cena tej wolności.
 POWIĄZANIA
_______________________________________
Twarzy użycza śliczna Katie McGrath, a w tytule Better Love Hoziera. Orlaith to trochę smutna i przestraszona postać, ale dobra z niej dziewczyna. :) Zapraszam do wątków!


wtorek, 2 sierpnia 2016

[2] Listy Niewysłane (II)

Jednym z najważniejszych pytań, jakie należy sobie zadać podczas analizy tekstów A.G., to czy Ona nadal żyje? Czy może widzieć, że jest adresatką tych listów, bo dla niej wszystkie wspomnienia, a co ważniejsze, inicjały A.G. znaczą więcej i są pełnym imieniem i nazwiskiem? Tożsamością? Wśród poległych i zaginionych w akcji rebeliantów o takim zestawieniu liter jest trzystu sześćdziesięciu czterech. W większości przypadków nie mamy wystarczających danych, aby stwierdzić, czy dana osoba mogła być naszym A. G. A jeśli ona żyje i przeczytała jego listy?
Dr Anna Cole, Uniwersytet im. Mags Flanagan, wydział Historii i Sztuki
List VI
Widziałem to, wiesz? Widziałem. Zawsze byłaś sentymentalna w kretyński sposób, chociaż nigdy tego nie powiedziałem na głos, zawsze miałaś idiotyczne sposoby na okazywanie tego. Rozumiem, wiesz? Zupełnie to rozumiem. Kurwa, sam robiłem to samo z pierścionkiem od Ciebie, dopóki go nie straciłem. Wiesz, wtedy, gdy mnie postrzelili. Zawsze nosiłem go przy sobie, w kieszonce , ale zabrali mi kurtkę i już jej nie znalazłem. Mogłem zawiesić go na szyi.
Może myślałaś o tym jak o jakimś szczęśliwym amulecie. Albo po prostu lubiłaś patrzeć na jego śliczną buzię. Wcale Cię nie winię. Gdybym był dziewczyną i nie byłoby dla mnie jasne jak słońce, że czujesz do niego miętę, sam bym na niego poleciał. Pamiętasz, co moja mama mawiała, zanim zrzucili na nią bomby z Kapitlou? Wpadłeś po uszy (kłamstwo, kłamstwo, po prostu lubiłem towarzystwo ładnych dziewczyn). Dokładnie to Ci się przydarzyło. Gdyby nie było rebelii, pewnie wy dwoje już dawno byście wzięli ślub i mieszkali w jakimś małym, rozpadającym się domku na obrzeżach dystryktu, pewnie chodziłabyś wielka jak ciężarówka, z waszym pierwszym dzieckiem.
Tak to będzie, kiedy wy dwoje wyjdziecie z tego piekła żywi. Tak się skończy, pewnie z lepszym domem. Może nawet będziecie mieli psa. Nie martw się o to. Na pewno niedługo padnie na kolana, a Ty powiesz „Tak” od razu, bez żadnego zastanawiania się. Ba, powiedziałabyś „Tak” nawet w tej chwili, nosiłabyś pierścionek z pieprzonego sznurka, jeśli to wszystko, co by miał. Nie martw się, zaufaj mi i chociaż raz w życiu mnie posłuchaj. On jest Twoim „na zawsze chłopcem” .
A przynajmniej to Ci powiem, gdy będziesz się obawiała, że to właśnie ten dzień, będziesz nerwowa i będziesz chciała przećwiczyć odpowiedź na mnie. Jak tak o tym myślę, to zastanawiam się, czy będę w ogóle żywy, żeby to zobaczyć. Czasami proszę Boga, żebym nie był. Kiedy do tego dojdzie, a wiem, że dojdzie, nie wiem czy będę w stanie to zrobić. Wiesz, stać obok Ciebie i patrzeć, jak się zgadzasz. Nie jestem zbyt dobry w patrzeniu jak odchodzisz ode mnie. Jak mówiła mama, każde pożegnanie, to umieranie odrobinę.
Wiesz, po tym jak dostałem te kilka kulek, nadal krwawią mi od tego rany, powiedzieli mi, że mogą mnie odesłać na jakiś czas. Jak tamtego dzieciaka. Naprawdę. Czy możesz w to uwierzyć? I myślałem o tym każdego cholernego dnia. Mógłbym siedzieć w Trzynastce i robić naboje. Broń. Mógłbym siedzieć na dupsku i coś naprawiać. Może nawet wyrwałbym jakąś dziewczynę, która składałaby amunicję obok mnie? Ale, Boże kurwa, uratuj mnie, nie mogłem tego zrobić. Może i marzenie o spokoju spełniłoby się, ale nie chciałem go, bo nie chciałem Cię opuszczać. Jeszcze nie. Jestem samolubny i chciałem być przy Tobie, do póki jeszcze mogę. 
Prawda, przed samym Bogiem wyznana, jest taka, że już nigdy nie będę kochał. On jest Twoją gwiazdą północną. Uwierz mi, wiem co to znaczy, bo Ty jesteś moją.
A.G.
@MallaryEnder Pieprzyć Katniss i Peetę #GwiazdaPółnocna najpiękniejsza historia miłosna rebelii #ListyNiewysłane #AG
@EvanaLinder @MallaryEnder ich słów nikt nie tatuuje, tak jak jego #AG #ListyNiewysłane
@VenPollock @MallaryEnder @EvanaLinder Nie obrażajcie ich. Miłość jest miłością, tylko nam media ją obrzydziły. #TheMellarks #ListyNiewysłane
List III
Wyznaję prawdę przed Bogiem: nienawidzę tej dupy wołowej. Z jej uroczym uśmiechem i wymuskanym mundurem z trzynastki — co za kretyn pozwala ludziom na froncie? — paradując dookoła w tych swoich szarych, zbyt dobrze dopasowanych spodniach, jakby wiedziała, co to znaczy siedzieć wśród pyłu i kurzu, żrąc piasek, przez sześć dni z rzędu, jakby wiedziała jak się czujesz, gdy wróg podejdzie zbyt blisko i jedyne co ci pozostaje, to zacisnąć dłonie dookoła ich szyi, zablokować mięśnie i czekać, aż uleci z niego życie. 
Ja tak zrobiłem. Widziałaś mnie.
Jeden dzieciak, niedługo po pierwszych akcjach, nawet nie dwa tygodnie po wybuchu rebelii, pojawił się z pieprzoną książką. Śmiałem się, prosto w jego cholerną twarz. Nie jestem z tego dumny, ale to zrobiłem. Byłem przemoczony i zmęczony i nie mogłem pozbyć się z siebie tego zapachu, jak nagrzewają się części maszyn z kopalni w upalny dzień. Miałem wrażenie, że się w tym wykąpałem. Nadal się kąpie. Krew nie chce się zmywać, nie ważne co Ci powiedzą. Nawet zimna woda jej nie wypłucze. Tak więc, stoję tutaj, w moich butach powstają dziury, topiąc się w zimnym błocie, gównie i cokolwiek to do cholery jasnej jeszcze jest, a ten bęcwał przysuwa się do koksownika, jego oczy były za duże w stosunku do jego twarzy, zupełnie jak Twoje, ale Ty jesteś dziewczyną, jego ubranie było jeszcze w miarę czyste, i wyciągnął tę książkę. Myślałem, że oszaleję. Nie wiedziałem, czy mam zacząć krzyczeć, czy płakać, czy mam go stłuc, ale było we mnie jakieś poruszenie, myślałem, że nie opanuję gniewu.
Wszystko, o czym mogłem myśleć, to ciało tego dzieciaka, leżące na ziemi, jego oczy, takie podobne do Twoich, wiem, że już to pisałem, ale to ważne, patrzące pusto, niewidzącą, jego krew chlapiąca na mnie. Nie chciałem tej wizji, chociaż należała do mnie. Nienawidziłem siebie za myślenie o tym, ale nie mogłem wyrzucić tego obrazu z głowy. Koniec końców, czułem się jak ostatnie gówno, przeprosiłem. Byłabyś ze mnie dumna, pewnie z niego też, bo czytał książki, ale ten kretyn ma Cię w dupie.
Czy to nie ironiczne?
Zwłaszcza, że kilka dni później ten dzieciak wylądował w szpitalu z oderwaną ręką. Podobno wrócił do Trzynastki, ale nie wiem. Tak mi powiedzieli. Cóż, historie wojenne nigdy nie mają za dużo morałów czy lekcji w sobie, ale pomyślałem, że może Ci opowiem tą tak czy tak. 
Boże, nie nienawidzę jej, a przynajmniej nie tak, jak kiedyś. Jak mogę? To niemożliwe. Mamy tę samą naszywkę na ramieniu i tak dalej. I będę ją nosił, Bóg mi świadkiem, aż do samej śmierci. I powiem Ci, że mogłem nacieszyć się tamtą książką, póki miałem cholerną okazję. Byłem wtedy głupi. Ilustracje w niej były tak kolorowe i żywe, dużo przyjemniejsze niż szary i zielony, który mamy tutaj. Ale kiedy go zabrali, podobno do Trzynastki, miał książkę w swojej kurtce, więc zabrali ją razem z nim. Więc cały kolor, jak ze sobą przywiózł, znów zniknął. Co w sumie jest w porządku. Zrozumiałem, że takie szczęśliwe rzeczy tutaj nie należą.
A.G.
Panem Post, Lista Bestsellerów 2125
#1 Edgar Punleewered „Śmierć na krańcu”, Kryminał, wydanie I, Panem Writing
#2 A. G. „Listy Niewysłane”, Literatura Faktu, wydanie III, Locus Novus
#3 Zoe Simones „Dziewczyna w Ogniu: Po Rebelii”, wydanie IV, Panem Writing
List VIII
Kiedy zamykam oczy, czasem udaję, że znów jestem w domu, może tylko nie ma tego wszechobecnego głodu i zmęczenia. Jest lepiej, niż na froncie. Cholera, kurewsko lepiej nawet z głodem.
Pamiętam tamte gorące dni, kiedy siadaliśmy na brzegu dystryktu, pośród drzew, około osiemnastej i tkwiliśmy tam aż nie zapadł zmierz. Byłaś opalona, skóra Ci schodziła, trochę poparzona od ciągłej pracy na słońcu, ale nie chciałaś iść do mieszkania, wiedząc, że ja nie wychodzę zbyt często na zewnątrz, pracując w kopalni. Zawsze byłaś taka uważna, gdy zabierałaś swój notatnik poza dom, uważając, żeby kartek nie pobrudził piasek, ale i tak wszystko, co narysowałaś tego dnia było lekko przybrudzone kurzem. Musiało być tam z milion moich portretów i widoków, pocieniowanych piachem.
Pamiętam jak jednego roku, jakiś dzieciak z mieszkania pod Twoim, dokładnie to był dzieciak, umarł nocą od tej gorączki, która brała wszystkich w sąsiedztwie. A Ty byłaś tak bardzo smutna, zapłakana, miałaś całe czerwone oczy. Otoczyłem Cię ramieniem i powiedziałem masę gównianego nonsensu o tym, jak to mu teraz lepiej i że koniec końców, nie boli go już nic więcej. A później zanurzyłem twarz w Twoich włosach, dziękując Bogów, że to był on, a nie Ty. Dziękowałem Mu, że skoro musiał kogo zabrać, nie byłaś to Ty. Myślę, że to najgorsza rzecz, jaką w życiu pomyślałem, ale t prawda. 
Powiedzieć Ci sekret? Tydzień temu koleś mocno dostał w strzelaninie. Przypominał mi tego chorego dzieciaka z piętra niżej, te same włosy, pamiętasz, kręcone? I zupełnie jak wtedy, nie było niczego, co mógłbym zrobić, żeby mu pomóc. Jego brzuch wyglądał jak moja koszula, zanim Ty ją zacerowałaś albo moja mama, cały w dziurach. Upadł obok mnie. Nie było dla niego ratunku, a on patrzył dokładnie na mnie. Nie mogłem go zostawić tam, nie kiedy patrzył na mnie tym wzrokiem. A on powiedział do mnie „błagam”, więc strzeliłem mu w twarz. Byłem tak bardzo spokojny, gdy przestał charczeć i kaszleć. Byłem tak spokojny. Nie mogłem tego już dłużej słuchać. Więc może to jest najgorsza rzecz, jaką kiedykolwiek pomyślałem, tak mi się wydaje.
Tęsknię za tą Twoją opalenizną, która sprawiała, że musiałaś spać na brzuchu tygodniami. Myślę, że ja nie mógłbym tkwić na zewnątrz wystarczająco długo, żeby takich dostać. Pamiętam jak Twój nos cały się czerwienił, i łuszczył trochę na grzbiecie. Dla mnie to było cholernie zabawne. Urocze. Nie wiem dlaczego, ale było. Teraz nawet już tak się nie opalasz, twarz mamy zakrytą przez błoto i maskujące kolory. To dobrze, tak sobie powtarzam. Skoro świat jest tak kurewsko złym miejscem, to chociaż jedna dobra rzecz w nim.
A.G.
Dziś, w Kapitolu, odbyła się pierwsza ekspozycja poświęcona całkowicie listom A. G. Stronice zostały zeskanowane i wywieszone na wielkich posterach, z drukowaną transkrypcją. Można również obejrzeć sam notes, w szklanej gablocie, na końcu wędrówki przez listy. Muzeum nie spodziewało się takiego sukcesu. Przychodzili młodzi, starsi. Koszulki, kubki, a nawet zakładki z cytatami skończyły się na cztery godziny przed zamknięciem muzeum. Wieczorem odbyło się, całkowicie spontaniczne, czytanie listów na schodach Muzeum. Setki młodych ludzi czytało, wers po wersie, przekazując sobie kopię książki.
Daily Panem
List II
Spierdolili mnie, ale nawet nie zamierzam Ci powiedzieć, jak bardzo źle było. Nawet nie chcę wyobrażać sobie, nie chcę myśleć tych rzeczy w Twoim kierunku. Ale Ci powiem, głównie dlatego, Bóg mi świadkiem, że nigdy nie zobaczysz tych listów, kiedy byłem opatrywany, ledwo żywy, przynajmniej tak mi się zdawało, a Ty przyszłaś do mnie, jak Boga kocham, myślałem, że w końcu jestem trupem. A potem zorientowałem się, że to kolejna sztuczka. Że to strach, który wił się w moich żyłach i dlatego Cię widziałem, słyszałem, wymawiałem Twoje imię na głos, tak jak miałem w zwyczaju. Wiesz o czym mówię, tę ksywkę, którą tak nienawidzisz, tę którą czasem jeszcze potarzam, żeby się z Tobą podroczyć, bo wyglądasz cudownie, gdy się wkurzasz, Twoja twarz robi się cała czerwona. Myślę, że to przez to, że jakoś mogę sprawić, że Twoje serce przyspiesza.
A teraz łażę z Tobą, zabijając każdego w mundurze Strażnika Pokoju, każdego kto jest po nieodpowiedniej stronie albo mógł spojrzeć na Ciebie krzywo, i powiem Ci, że tamtego dnia, gdy rzeczywiście do mnie przyszłaś, moje stopy krwawiły jeszcze przez trzy dni, a ja niczego nie czułem. 
Jest jak jest. Pamiętasz tę książkę, którą znalazłaś w Ćwieku, jak byliśmy jeszcze dziećmi? Pamiętam, jak jednego dnia czytałaś mi na głos o Ikarze. I wiem, że Ty też to pamiętasz, wiem, ale i tak opowiem Cię tę historię jeszcze raz. Ikar zrobił skrzydła z wosku, żeby uciec z więzienia, ale kiedy był na zewnątrz po raz pierwszy od lat, na niebie wysoko nad nim świeciło słońce i pomyślał, że to najpiękniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek widział. Więc dalej leciał w górę, aż w końcu nie mógł już wyżej, jego oczy pewnie płonęły, cholera, pewnie jego skóra płonęła, ale on się nie przejmował. Wtedy jego skrzydła rozpłynęły się w całości i upadał, mile i mile w dół, prosto do oceanu, roztrzaskując sobie głowę o skałę, ten biedny, głupi kretyn. I wiesz co Ci powiem? Nie jestem lepszy.
Nie jestem kurwa lepszy.
A.G.
Duruśka_234 pisze: Przeżyłam piekło rebelii. I myślę, że ta historia pochłania nas tak bardzo, dlatego, że nie jest fascynującą historią pełną cudów, ale przedstawia tak zwykłego rebelianta, który dzień w dzień żył ze śmiercią jako towarzyszką. Jest coś piekielnie prostego i dotykającego głębi duszy.
Etna_Z pisze: Dla mnie A.G. jest zbyt wulgarny. Samo wydanie listów uważam za okropny pomysł. Nie powinno naruszać się czyjejś prywatności w taki sposób. Kto wie? Może oboje żyją, ale nie przyznają się do tożsamości ze strachu przed fanami, niepotrzebnym patosem oraz całą otoczką, jaką stworzono dookoła tego? Nie są wybitne, w żadnym calu, to po prostu listy, których NIE MIAŁ ujrzeć świat. A jeśli są martwi? Jeśli A.G. jest martwy? Z szacunku, że są to jego ostatnie słowa jakie znamy, a wspomina o tym, że nie chce, by ten tekst ujrzał światło dzienne, powinniśmy zostawić je, zamknięte, w muzeum.
List XI
Pamiętasz siedzenie do późna, kiedy byliśmy jeszcze dziećmi, czytając na głos tę głupią książkę o wampirach, którą ktoś przywiózł z Kapitolu i już tutaj została? I mieliśmy niezły ubaw, strasząc siebie nawzajem jak jacyś idioci, aż w pewnym momencie zawył alarm przeciwpożarowy i oboje zaczęliśmy wrzeszczeć tak głośno, że pewnie pobudziliśmy ludzi nie tylko w naszym dystrykcie, ale jeszcze tych pobliskich.
Wtedy Twoja mama przyszła z nożem do chleba, gotowa wkroczyć do akcji, skrzyczała nas i kazała pogasić światła. Tak więc zrobiliśmy i jak zwykle próbowałem grać twardziela, ale i tak spałem obok Ciebie tej nocy. Zabawne, tak sądzę. Zorientowałem się, teraz właśnie, że nadal jesteś moim ulubioną kryjówką. Zabawne, tak sądzę, bo okazało się, że są na świecie straszniejsze rzeczy, które ukrywają się w ciemnościach, niż wampiry.
Powiem Ci coś. Powiem Ci kolejny sekret, bo ten jeden, którego nigdy nie powiem, nie do Boga, nie do żadnego z tych psychologów, i na pewno nie Tobie. W tamtym obozie, gdy to my paliliśmy ciała, żeby nie powstała epidemia, pamiętasz? Nie jedliśmy wtedy kilka dni. Prawda jest prosta. Zapach sprawił, że zrobiłem się głodny.
A.G.


Część I                       Część III
The Hunger Games Mockingjay Pin