czwartek, 11 sierpnia 2016

[3] Listy Niewysłane (III)


Gdybyśmy dali mu szansę na przeżycie, na pisanie, prawdopodobnie A.G. byłby jasną gwiazdą na firmamencie współczesnych pisarzy. Jego stylu nie da się zaszufladkować, przyprawia nas o dreszcze, a jego teksty stały się nieodłączną częścią współczesnej popkultury. Mają w sobie coś, czego nie ma w innej literaturze faktu, nie ma w nich podziału na dobrych i złych. Wszystko co robi, robi z miłości i dla miłości, która jest nieodwzajemniona.
Elijah Wough, Listy: Poezja czy testament?
List IX
Tutaj masz historię, którą opowiedziałam mi Twoja mama. Powinienem tę historię wziąć ze sobą do grobu, ale sądzę, że nikogo nie będzie obchodziło to, nawet jeśli kiedyś znajdzie ten notes i tak.
Kiedy twoja mama płakała, spotkała pierwszy raz Twojego ojca, bo była przerażona i samotna. Wiesz już dlaczego powinienem zabrać to go grobu? Zapytała go, co do cholery ma zrobić, nie mając pieniędzy ani nikogo na tej piekielnej ziemi, a nikt jej nie zatrudni, zwłaszcza, że jest w ciąży. I Twój ojciec, właściwie to chyba ojczym, poczuł się okropnie, widząc tę dziewczynę, nie mającą dokąd się udać, więc dał jej swoje nazwisko, swój dom, dał jej nowy początek. I Twoja mama przyjęła to, a gdy pokazuje Ci grób niby Twojego prawdziwego ojca, co zginął w kopalni, pokazuje Ci pusty grób, dokładnie tak samo, jak pusty będzie mój. I ten modlitewnik, który niby został po Twoim prawdziwym ojcu, tak naprawdę był jej.
Po tym, jak wyznała mi prawdę o jej życiu, zaczęła kaszleć, zupełnie jak Ty. Przyniosłem jej wodę, pamiętam to, i zapytałem, zakładam, że każdy by zapytał, tak myślę. Zapytałem, dlaczego to zrobiła. Dlaczego wybrała mnie do opowiedzenia tego. Popatrzyła mi w oczy i powiedziała mi, pamiętam jak zwykła mnie nazywać, powiedziała mi: „Arty, niedługo odejdę z tego świata. Powiedziała Ci, bo wiem. Ty i ja, Arty, jesteśmy tym samym rodzajem bajkopisarzy.”
Nadal nie wiem, co ona wiedziała. Mam swoje podejrzenia. Myślę, że widziała we mnie złodzieja i pozera, którego widziała w sobie. Rozumieliśmy się nawzajem, Twoja mama i ja. Byłem dobrym dzieciakiem, wtedy w domu, same dobre wyniki w szkole, później w pracy, dobry na moich udawanych randkach, dżentelmen. Byłem z tego taki dumny, a okazało się, że to i tak nie ma znaczenia. Nawet, jeśli byliśmy trochę psotnikami, robiliśmy dla siebie wszystko. Dwunastka, rebelia, nic nas nie zmieniło. Zrobilibyśmy dla siebie wszystko, prawda? Kradłem, kłamałem, oszukiwałem i większość tego robiłem dla Ciebie. Nie dlatego, że mnie o to poprosiłaś, nie chciałaś tego od swojej matki również, ale Ty nie zapytałabyś o to nikogo, zważywszy na to, że udławiłabyś się swoją dumą, jeśli spróbowałabyś ją przełknąć. Ale tak jak ja, zrobiła dla siebie dokładnie to samo. 
Powiedziała mi, że na początku była cholernie przerażona kochaniem Ciebie. Powiedziała, że nie sądziła, że będzie mogła, ciągle czekając, aż umrzesz, nie mogąc znieść, że ktoś dla niej umrze. Że mogą Cię wylosować. W końcu zebrałem się na odwagę i zapytałem ją, jak długo Cię kocha. Wiesz, co Ci powiedziała mi? Żebym nie zadawał głupich pytań.
Umarła w nocy, gdy spaliśmy spokojnie w naszych łóżkach. Dowiedziałem się pierwszy, bo musiałem wstać pierwszy, chcąc przed pracą ją odwiedzić i przynieść zupę, którą ugotowała moja mama. Wszystko co widziałem była jej biała dłoń, kiedy ją zabierali. Pamiętam, jak wszedłem do Twojego pokoju, wiedziałem że muszę Ci powiedzieć, bo Twój tata, ojczym, jakkolwiek, jest nadal na nocnej zmianie, ale nie chciałem Ci tego mówić. Więc wszedłem, cichutko jak myszka, pewien jak cholera, że nadal śpisz. Wszystko co mogłem robić, było patrzenie, jak śpisz i błaganie Boga, żebym nie musiał Cię budzić i tego mówić. Tak bardzo chciałem, żeby wszystko było w porządku.
Na koniec Twoja mama była tak bardzo zmęczona.
Nigdy nie myślałem szczególnie o przyszłości, wiesz dlaczego, dożynki i tak dalej. Nigdy jakoś też nie spoglądałem w przeszłość bez Ciebie. Z całym szacunkiem do Twojej mamy, ona i ja mamy coś wspólnego, niech spoczywa w pokoju. Żadne z nas, tak sądzę, nie było przeznaczone do wielkich rzeczy. Taka jest prawda, kochanie, taka jest prawda. Mam bezwzględne serce. Nie sądzę, żebym był przeznaczony do bycia kochanym, albo przynajmniej już nie jestem. I powinienem umrzeć tutaj. Jestem tym rodzajem kolesia, który nie powinien wracać. Próbuję sobie wyobrazić życie po rebelii i po prostu wizja nie przychodzi. Więc zapomnij o mnie, zrobisz to? Jeśli to uczyni Cię szczęśliwą, zapomnij o mnie. Żyj szlachetnie, jedz jak królowa, śmiej się dopóki nie będzie bolał Cię brzuch od bezdechu, nigdy nie patrz wstecz. Nie waż się spoglądać wstecz. Najbardziej ze wszystkiego chciałbym wiedzieć, że dasz radę, Najbardziej ze wszystkiego chciałbym zobaczyć Ciebie ze światem u Twoich stóp. Cała reszta wydaje się coraz bardziej i bardziej bez znaczenia.
Jak długo Cię kochałem? Od narodzin do śmierci, kochanie. Jeszcze zanim w ogóle pojawiłem się na tym świecie. Teraz to rozumiem, wiesz. Twoja mama miała racje. To jest naprawdę głupie pytanie.
A.G.
Nikt nie potwierdza pogłosek, ale prawdopodobnie w przyszłym roku rozpoczną się prace nad ekranizacją Listów Niewysłanych. Jak scenarzyści ominą wszelkie niewiadome, kto zagra Dziewczynę, kto zagra A.G.? Więcej pytań niż odpowiedzi, ale spodziewamy się niedługo odpowiedzi. Czy może nowo wschodząca gwiazda, Eryl Frigheter zostanie zaangażowana do tej wymagającej roli. Czy podoła?
Tygodnik Show, 01/02/2127
List VII
Kurewsko mnie przerażasz. Każdej godziny, każdego cholernego dnia. Straszysz mnie aż do kurewskiej śmierci. 
Mam taką teorię, teorię o wojnie, i to tak leci: to loteria. Nie mamy jak opowiadać tych historii, ale to jest tak, że niektórzy zostali tutaj przydzieleni, wiesz, ci do których strzelamy, Strażnicy i tak dalej, i oni liczą, że Bóg ma jakiś dla nich plan. No i jesteśmy my, mówimy, że robimy to dla wolności, dla równości, dla braterstwa, dla naszych ukochanych, dla naszych mamusiek i tatuśków, których spopieliła bomba. 
Nie walczę w tej wojnie dla Ciebie ani nie walczę, żeby wygrać. Powód, dla którego tutaj tkwię, jest tchórzliwy. Ale im bardziej walczę, tym bardziej opowiadam sobie moją historię. Jest dużo łatwiej, kiedy opowiada się samemu sobie własną opowieść. Bo prawda jest taka, że nie jesteśmy tutaj dla Boga, dla wolności, dla naszych rodzin czy ukochanych. Może tak myślimy na samym początku lub przekonujemy samych siebie do tego, 
Nie poszedłem walczyć dla Ciebie i nie poszedłem walczyć, żeby to skończyć. Powód, dla którego poszedłem walczyć był tchórzowski, ale im dłużej walczyłem tym więcej opowiadałem sobie własną historie. Bo jest łatwiej, kiedy opowiadasz sobie historię. Bo prawdą jest, że nie jesteśmy tutaj dla Boga, dla wolności czy dla naszych rodzin. Nawet dla naszych ukochanych. Myślę, że na początku albo wszyscy próbowaliśmy to sobie wmówić, co jest wystarczająco proste, kiedy czołgasz się w błocie albo starasz się nie dostać hipotermii w lesie. Ale na froncie jest inaczej. Nagle wszystkie piękne obrazki, które nam malowano, znikają i wszystko co zostaje, to brzydka brutalność i słony pot. Nagle okazuje się, że nie ma ani jednej, kurewskiej, chwalebnej rzeczy w śmierci. 
Ale my nie jesteśmy tutaj dla nich. Jesteśmy tutaj, bo tak nam uprzędły Mojry. 
Powiedziałem Ci coś i wiem, że mnie słyszałaś. Powiedziałem Ci, że masz nie iść za mną do piekła. Nie jestem wystarczająco próżny, żeby powiedzieć, że to dlatego jesteś tutaj. Bo jeśli na tym zapomnianym przez Boga świecie jest ktoś, kto jest kimś czystym i wspaniały, jesteś to Ty. Ale będę powtarzał to tak długo, aż do Ciebie dotrze. Nie musisz niczego nikomu udowadniać. Ja nie jestem zbyt wiele warty, cholernie to rozumiem, ale poproszę Cię i tak. Zostań ze mną. Jeśli zostawisz mnie samego na tym świecie, zmienię się w coś przerażającego. Zmienię się w ohydną istotę, która rośnie we mnie. 
To jest wojna i ona pożarła mnie całego.
A.G.
Najpopularniejsze hasztagi (13.04.2128)
#ErylBoobs #Pomarańcze #KochałemPierwszy #Love #FoodPorn #Porn
List XII
Przepraszam, że tak bardzo Cię przeraziłem. Wszystko jest dobrze, może oprócz tego, że teraz wiesz jak się czułem, gdy omal nie wykrwawiłaś się na moich rękach, kiedy ja stałem tam jak jakiś bezsilny kretyn, nie mając cholernego pomysłu co zrobić. Nie pamiętam za wiele ze wszystkiego, ale pamiętam jak wcisnęłaś mi swój pasek pomiędzy zęby. Pamiętam, że nie mogłem wydać z siebie ani jednego dźwięku, bo byliśmy daleko za linią wroga, i pamiętam jak starałem się nie pamiętać, że boli. Bolało jak cholera, oczywiście. Bolało jakby sam szatan dźgał i próbował ściągnąć do piekła najpierw moje wnętrzności. 
I pamiętam jak później przyciskałaś swoje czoło do mojego. Nic nie powiedziałaś, ale ja wiedziałem, że bałaś o mnie. Zamknąłem oczy i na chwilę udawałem, że jesteśmy znów w domu, że nasze twarze są zbyt blisko, bo znów nocujesz u mnie, dzielimy łóżko w połowie zimy, a Ty przekręciłaś się w moją stronę. Mogłem przysiąc, na sekundę, że czuję zapach węgla na moich dłoniach od pracy w kopalni i woń oliwy do maszyn, której używasz w naprawiając je, żeby wydostać mnie na powierzchnię. Na tę sekundę Twój oddech smakował ostrą słodyczą pomarańczy. 
Wtedy nie opowiadałem sobie historii. Umierałem. I cieszyłem się, że jestem obok Ciebie. 
Wiesz, nie sądzę, że kiedykolwiek opowiem Ci tę historie. Wszystko zaczęło się tamtej zimy. Jakbym przyciągnął to do siebie, tamtego roku, jakąś kosmiczną grawitacją. 
To był 2105 rok, rok w którym prawie przy mnie umarłaś, ale to było przed tym wszystkim. Zima dopiero nadchodziła, Twój kaszel był słaby i nie zatrzymywał Cię w łóżku na tygodnie. I chociaż ani mojej ani Twojej rodziny nie było stać na ciepło, kupiłem Ci kilka dodatkowych koców. Myślałem nawet, że jeśli będę kradł jedzenie, starczy mi na leki dla Ciebie. 
To było wtedy, kiedy tymczasowo zamknęli kopalnię z powodu obecności metanu. Nie miałem pracy, więc chodziłem od warsztatu do warsztatu w poszukiwaniu pracy. Zresztą sama wiesz, znasz tę historię, jak obszedłem cały Dystrykt i nikt nie chciał mnie zatrudnić. Jakiś stary koleś zatrudnił mnie, wciskając mi jakieś gówno o tym, jak dobrze tu się pracuje i tak dalej. Chciałem czegokolwiek, tak naprawdę. Zarobiłem tę fuchę na czyszczeniu stacji Strażników Pokoju. To była tylko praca na kilka godzin i na krótko, ale to były jakieś pieniądze, chociaż jeden Strażnik lubił bić mnie po żebrach kolbą karabinu. Później go zabiłem. 
Tamtego dnia robiłem coś może pięć godzin, ale gdy wracałem do Ciebie, czułem się tak szczęśliwy, że zatrzymałem się na Ćwieku. Tamtego dnia myślałem nawet, że kupię Ci pierścionek. Czułem się tak bogaty, bo miałem zapłatę w kieszeni. Więc tak chodziłem dookoła, rozglądając się. Suszone to, puszkowane tamto. I wtedy zobaczyłem pomarańcze. Niebiańskie chóry zapiały, gdy spoglądałem na nie. Były tak jasne, a ja pracowałem długo, byłem zmarznięty, a Ty wyglądałaś smutno i chorobliwie od tygodni. Uderzyła we mnie inspiracja i wiedziałem, co muszę zrobić. 
Przysięgam na Boga, że targowałem się z panią O’Leary o tę jedną pomarańcze przez prawie godzinę. To było coś ważnego dla mnie tego dnia w kupieniu jej za to, co zarobiłem. W końcu mi się udało. 
Nigdy nie zapomnę spojrzenia na Twojej twarzy, gdy pojawiłem się w Twoich drzwiach i rzuciłem ją w Twoja stronę. Nie umiem tego nawet opisać. Zrobiłbym wszystko, co możliwe, żebyś spojrzała na mnie w ten sposób jeszcze raz. Wypełniłbym cały pokój pomarańczami, całe mieszkanie. Cały cholerny budynek nawet! Dawałbym Ci je w koszykach aż do dnia, w którym bym umarł i zaaranżował tak, żeby były wysyłane nawet po mojej śmierci. 
Oczywiście, potem zaczęłaś się martwić o cenę i nie mogłaś słyszeć ani słowa o zjedzeniu jej samej. Więc kazałaś mi ją podzielić i zjeść z Tobą. Nadal czuję jej smak. Jak słodki załamywał się z goryczą na moim języku, sok kleił się do moich palców. Pamiętasz, ściskaliśmy skórkę, żeby wydobyć chociaż wspomnienie smaku i ten cudowny zapach. Nie sądzę, żebym smakował czegoś takiego przedtem czy później. To było jak lato, które przyszło do nas, chociaż to był tylko jeden owoc i kompletny brak ciepła, zamiast tego okropna zima, która zakradała się do nas i zabijała kwiaty. 
Nigdy nie powiedziałem innej duszy tego i, prawdopodobnie, nigdy nie powiem, ale przez tę jedną pomarańczę, zdusiłem wszystkie złe wspomnienia. Myśli o mojej pierwszej akcji, kiedy Strażnicy Pokoju podziurawili mnie odłamkami po wybuchu granatu, czy o tym, kiedy dostałem tę kulkę, byłem tak pewien, że to to już koniec. Przez tę pomarańczę pomyślałem, żegnajcie skurwysyny, wracam do domu. I nie byłem przerażony w tamtej chwili. Wszystko było dobrze. Kupiłem pomarańczę. Uśmiechnęłaś się do mnie. O słodcy bogowie, to było cudowne.
Wszystko, co wiemy o A.G. pochodzi z jego listów. Należał do rebeliantów, uciekinierów z dystryktu Dwunastego oraz pracował w kopalni. Pojawiła się jednak iskra nadziei na identyfikację mężczyzny. Na notatniku odnaleziono ślad DNA, który doprowadził nas do innego śladu po A.G. Zakrwawiona kurtka, przechowywana w archiwum, z której zdjęto próbkę pasującą do notatnika. W kieszonce znaleźliśmy odkształcony, zardzewiały, stalowy pierścionek z wygiętym z miedzi koszyczkiem, prawdopodobnie domowej roboty. Teraz pozostało nam jedynie odszukać karty, którą sprawdzano obecność młodzieży na dożynkach. Liczymy, że niedługo poznamy tożsamość A.G.
Dr Angil Bonett, historyk
List X 
Jest takie uczucie, które pojawia się zawsze po ostrej, krwawej wymianie ognia, kiedy łuski spadają jeszcze na ziemię, a ja jestem jeszcze trochę ślepy i głuchy, ale cały świat jest przejrzysty, kryształowo czysty i mógłbym po prostu upaść na ziemię i płakać jak dziecko, bo nadal żyję. Pierwszy raz gdy to poczułem, myślałem, że moja skóra na mnie spłonie. A kiedy wszystko wróciło do normy tak szybko, czułem się jak noworodek. Cały świat był nowiusieńki, a ja byłem na jego szczycie. Mogłem go całkowicie pożreć. 
Myślisz, że nie widziałem tego same wyrazu na Twojej twarzy? 
Najbliżej kiedy byłem raju było podczas genezy pola bitwy, kiedy szrapnele nadal spadały na nas niczym błogosławieństwo. Spojrzałaś na mnie tymi swoimi szarymi oczami, gorącymi i elektryzującymi na Twojej twarzy, krew na Twoim policzku, sadza rozmazana na Twoim nosie. Kość moich kości. Zostałaś stworzona z mojego żebra? Musiałaś być, albo to ja zostałem zrobiony z Twojego. I, cholera, chciałem tego. Chciałem wrócić z powrotem wewnątrz Ciebie, pragnę Ciebie teraz tak samo jak chciałem wcześniej, piękniejszą niż samo piekło, nawet z zakrwawionym nosem i zdartymi dłońmi. Uwielbiałem to, tak samo jak uwielbiam Ciebie taką jak teraz. Sprawiasz, że jestem głodny. Rozumiesz? Jestem przy Tobie głodny. Twoje usta słodkie jak cukier, jednak nigdy nie zatrzymane w rzucaniu ostrych słów. Złośnica odkąd nauczyłaś się mówić. Powiem Ci coś. To piekło kochać wojowniczkę. 
Cholera, kurwa, nie powinienem myśleć o tym, jeszcze mniej pisać to. Kochałem Cię tak słodko, jak kochają dzieci, tak jak powinno się kochać. Wtedy to zmieniło się w chciwe i prawdziwe. Jeśli jest jakieś Niebo dobre dla mnie, to będzie Twoja opalona skóra pod moimi dłońmi do końca wieczności. Nie potrzebowałbym niczego innego. Jedzenia, wody, snu. Tylko moje dłonie i Twoje miłosne westchnienia. 
Myślę, że to dobrze, że zabiorę to do grobu. Nic nie uczyni mnie szczęśliwszym. Chociaż nie, gdybym mógł Cię wydostać z tego niebezpieczeństwa. Ale to inna historia, którą sam sobie opowiadam, tak myślę. O tym, że jestem szlachetny i robię to dla Ciebie, kiedy tak na prawdę jestem przerażony i nie mógłbym zrobić tego dla siebie czy żadnej idei.
A.G.
Ostatni list nigdy nie został podpisany. Jako jedyny nie miał pod tekstem zmęczonego A. G. pod spodem, chociaż grafolodzy, po wielu badaniach, oznajmili, że bezsprzecznie autorem wszystkich jest ta sama osoba. Na tej samej kartce znaleziono również krew. Czy to możliwe, że atak przerwał pisanie? Że wyznanie miłości A.G. było jego ostatnimi słowami, jakie przekazał światu przed swoją śmiercią? Czy nie zdążył się podpisać jedynie czy zamierzał powiedzieć coś więcej? Prawdopodobnie nigdy się tego nie dowiemy.
Elijah Wough, Listy: Poezja czy testament?
List XIII
Jest w cholerę dużo historii na tym świecie. Wiem, bo przespałem każdą z nich w szkole, z Tobą wzdychającą ciężko na moje zachowanie tuż obok. Długie opowieści, krótkie, o duchach, smutne, romanse, parabole, bajki, nawet historie, które mają szczęśliwe zakończenia. I pozwól, że Ci powiem, że człowiek na księżycu ma dla mnie więcej sensu niż to, co dzieje się dzisiaj. 
Ja jestem historią, która nigdy nie zostanie opowiedziana, ale jakoś mi to nie przeszkadza. Zapamiętają Ciebie, jak to powinno być. Będziesz jak pieprzony Kosogłos. Nikt nie widział, kiedy nadeszłaś, ani rebelia, ani Panem. Oślepiłaś nas wszystkich. No, przynajmniej mnie. I myślę, że wszyscy bajkopisarze będą szukać Twojej historii. Będziesz żyła wiecznie. 
Pamiętam Starą Edeg, tę żebraczkę z Ćwieka, co przepowiadała ciągle koniec świata i mówiła nam wszystkim, że jesteśmy grzesznikami i nic nie możemy z tym nic zrobić. I wierzę w to, jeśli chodzi o mnie, cholera, sam tak myślę, jestem przecież zimnokrwistym mordercą. Niektórzy ludzie są dobrzy w matematyce, niektórzy w sztuce, jak ten cały jebany Peeta (czy po nas wysłaliby misję ratunkową? Wątpię), ale ja, ja jestem dobry w strzelaniu do ludzi i właśnie to przeraża mnie do szpiku kości, te rzeczy, które robię dla Ciebie. Kiedy w końcu, gdy umrę i znajdę się przed perłowymi wrotami niebios, wyobrażam sobie tak to przynajmniej, dadzą mi listę pełną imion tych Strażników Pokoju, których zabiłem dla Ciebie i nawet nie spojrzę na nią drugi raz, tak myślę o tym, kiedy przytulam się do Ciebie nocą, mówiąc sobie, że to tylko po to, aby utrzymać ciepło. Bo oczywiście to dobrze i w ogóle kiedy zabijasz za wolność, ale myślę, że to nie to samo, kiedy zabijasz dla jednej, konkretnej osoby. 
No i oczywiście, mam mnóstwo innego brudu na tej liście, pomijając nawet to zabijanie. Jestem kłamcą i tchórzem i kiedy już wrócimy do domu, spalę każdy z tych listów, żebyś nigdy ich nie znalazła. Jestem tak bardzo przerażony, że mogę umrzeć, ale to nie jest strach o mnie. To przez to, że nie mogę zostawić Cię samej w tym ohydnym świecie samej. Jakimś cudem mam wrażenie, że tego nie wiesz, ale nawet z Trzynastką… nie ma sprawiedliwości, wątpię by była kiedykolwiek, nie z Coin na czele i chyba nawet nasz Kosogłos to wie. Cały świat to jebane pole bitwy. To całe gówno, przez które przeszedł chociażby Ben, pracując przy wyrąbie drzew. Boże, Ty sama dostałaś kulkę w ramię i nadal nie możesz tego zobaczyć. 
No i wiem, że nie jesteś już samotna beze mnie. Masz swojego chłopca, naszą drużynę. Wiem, że dasz sobie radę sama, a to właśnie doprowadza mnie do szału, że możesz sama sobie dać radę. Nie potrzebujesz mnie już. Co nie znaczy, że nie boję się o ciebie. Boję się jak cholera, że ten świat pożre Cię żywcem. 
Ale w końcu zrozumiałem, tak myślę, w końcu rozumiem o czym mówiłaś, kiedy opowiadałaś o wolności dla Panem, bo właściwie nie przeszkadza mi mieszkanie w piekle, jeśli to oznacza robienie czegoś dobrego z Tobą u boku. Wiesz, mógłbym zedrzeć buty z miliona martwych Strażników, jeśli to oznaczałoby, że Twoje stopy pozostaną suche i ciepłe. 
Widziałem, jak trzymasz stary modlitewnik Twojego ojca, zniszczoną, smutą rzecz, i zastanawiałem się jakim cudem możesz wciąż się modlić. Próbowałem recytować te formułki, nocą, kiedy leżałaś po mojej lewej stronie, a Ben po prawej, ale przestałem, bo nie ważne, ile razy bym ich nie powtórzył, zabijanie nadal trwało. Twoja mama byłaby na mnie bardzo złą, bo nie mam potrzeby Boga tutaj, w tym piekle, ale Ty masz i z tego się cieszę. Ale oczywiście musiałaś posyłać mi te swoje smutne spojrzenie wielkich oczu, jakbym łamał Ci serce za każdym razem, gdy próbowałem Ci to wyjaśnić, więc poddałem się już jakiś czas temu. Ale jeszcze jeden raz, chociaż nie będziesz o tym wiedziała: 
Wybacz mi Ojcze, bo zgrzeszyłem przeciw Tobie, zabierz ją z tej wojny, a jeśli musisz kogoś zabrać w zamian, weź mnie, bo nie mam niczego i nikogo, żeby wrócić do domu, a Ona? Ona ma teraz swojego chłopca, i widzę tę nadzieję w Jej oczach, gdy go widzi. Ojcze, przebacz nam nasze grzechy, ale nie zwracaj zbytniej uwagi na moją nieśmiertelną duszę, bo nawet boska interwencja nie może mi już pomóc. Wiem, kiedy należy się poddać i przestać tak cholernie próbować nie przegrać walki dla Niej. 
Nie będzie mnie w książkach do historii, to jest zarezerwowane dla Ciebie. Ale ja kochałem Cię pierwszy. Jak długo to będzie zapamiętane, nie obchodzi mnie, co powiedzą. Kochałem Cię pierwszy.




Część I                          Część II

Notka od Autorki:
Ta notka kończy cykl listów Artemisa, co nie oznacza, że niczego ode mnie nie usłyszycie. W końcu tak wiele zostało do opowiedzenia! Pisanie tych listów było chyba jednym z trudniejszych wyzwań, jakich się podjęłam i mam nadzieję, że przypadły Wam do gustu. Próbowałam odwzorować moją wizję na Artemisa jak najwierniej i wiem, że nic się koniec końców nie rozwiązało. Mam zagwozdkę, bo nie wiem, czy Ją uśmiercić czy dać do wolnych.
Dziękuję Wam za czytanie i komentarze!
Tutaj są listy w kolejności, bez notek: Link

5 komentarzy:

  1. O cholera. Taka pozytywna cholera. Te listy tak mnie wciągnęły! Nie wiem, jak Ty to robisz, ale tak cudownie napisałaś wszystkie te listy, wszystkie wtrącenia, że jakoś tak nie mogę się otrząsnąć. Magia.
    Strasznie mi się zrobiło żal Artemisa. Z każdego słowa przebijała ta miłość właśnie i to jest niesamowite. Ja sama chyba się zakochałam... w ostatnim akapicie. W ostatnim akapicie zakochałam się trochę bardziej niż w całej reszcie. ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, najlepsze jest to, że Twoja postać też może kochać te list xD Czyli ostatni list uznajesz za najlepszy tak?
      Dziękuję serdecznie za uznanie, miałam taki dzień na pisanie tego, nie wiem sama dlaczego, jakoś tak wyszło. Liczę, że w wątku Cię nie zawiodę, chociaż moja literacka strona wygląda inaczej. Listy są specyficzne :)
      Jeszcze raz dziękuję. I za poprzedni komentarz również!

      Usuń
  2. I to jest ten moment, w którym zaczynam krzyczeć: Nawet się nie waż Jej uśmiercić! Artemis już i tak wystarczająco dużo przeżył (poza tym stalkowałabym wasz wątek, jakby pojawiła się na blogu).
    Uwielbiam te listy, są tak klimatyczne i prawdziwe. Pokochałam Twój styl pisania, pomysły na same listy i na te cudowne notki, no i Artemisa. Ostatni akapit to taka perełka, idealne zwieńczenie całości. Mogę jedynie po raz kolejny pogratulować dobrej roboty. Wraz z całym Panem będę czekać na ekranizację i na kolejne Twoje notki! :D
    Jestem Twoją fanką, Herbatko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahaha, no nieźle. Nadal się nad tym waham, bo nie wiem, czy pozostawienie jej przy życiu nie popsuje koncepcji Karty Postaci. Dziękuję, dziękuję, dziękuję, takie słowa zdecydowanie podnoszą na duchu i pomagają w dalszym pisaniu :)
      No i zastanawiam się na ile A.G. ma się ujawnić. Czy go zdemaskować czy jednak nie.
      Aww, dziękuję!
      Ja teraz czekam na Wasze notki!

      Usuń
    2. Jeśli postanowisz Ją uśmiercić, jakoś się z tym pogodzę, ale uważam, że gdyby żyła, mogłoby się zrobić ciekawie. Chociaż jeśli miałaby popsuć koncepcję KP, to może faktycznie lepiej, żeby nie żyła...
      Haha, chcesz zrobić z Arty'ego celebrytę? Jestem za, chociaż możesz jeszcze potrzymać Panem w niepewności. I namówić Kotnę, by wstawiła to do ogłoszeń, kiedy w końcu się pojawią. :)
      Może nawet się skuszę i coś kiedyś opublikuję. ;)

      Usuń

The Hunger Games Mockingjay Pin