środa, 10 sierpnia 2016

[KP] i once kneeled in shaking thrill

27 lat — baristka w kawiarni — hemofobia
Orlaith Evans
Kiedyś nie bała się widoku krwi. Kiedyś nie budziła się w środku nocy z głośnym wrzaskiem. Kiedyś nie płakała jak przestraszone, małe dziecko, chociaż wisiało nad nią niebezpieczeństwo związane z Głodowymi Igrzyskami. Kiedyś nie czuła się winna.
Orlaith doskonale pamięta dzień, w którym zbombardowano Dwunastkę. Była wtedy otępiała, otumaniona... przerażona. Chciała krzyczeć, wrzeszczeć, ale nie mogła; gęsty dym dostawał się do jej ust i nosa, praktycznie uniemożliwiał oddychanie. Wszędzie szalał ogień; trawił jej dom, cały dystrykt, wszystko, co znała. Nie oszczędzał niczego i nikogo. Nigdzie nie mogła znaleźć swojego rodzeństwa, rodziców, przyjaciół. Chciała ich szukać, zapewnić w jakiś sposób bezpieczeństwo — chociaż nie miała bladego pojęcia, jak mogła ochronić ich przed spadającymi z nieba bombami — ale ktoś, Orlaith do dzisiaj nie wie, kto to był, chwycił ją za rękę i zaczął ciągnąć w przeciwnym kierunku. Początkowo się wyrywała, lecz później po prostu się poddała... I płakała. Szlochała jeszcze długo. Nawet wtedy, kiedy Gale Hawthorne wyprowadził wszystkich ocalałych z miejsca, które kiedyś było jej domem. Bo okazało się, że nigdzie nie ma jej rodziny. Wszyscy zginęli, pogrzebani pod spalonymi belkami.
Poczucie winy ją miażdżyło. Obwiniała się za śmierć swoich bliskich, za to, że poddała się w dalszych próbach poszukiwań. Za każdym razem, gdy zamykała oczy, widziała twarze rodziny. Wyrzuty sumienia nie pozwalały jej normalnie żyć. W końcu jednak zabrakło jej łez i sił do ich wykrzesywania. Pomyślała, że skoro przeżyła, to powinna przynajmniej nadać swojemu życiu jakiś sens. Zaczęła sobie powtarzać, że musi być coś, czym mogłaby się przysłużyć. Już wkrótce dołączyła do Ruchu Oporu jako sanitariuszka, chcąc pomóc lekarzom w ich zadaniu.
Żadne szkolenie nie przygotowało jej jednak na to, co czekało na nią na polu walki. Rannych ludzi przybywało, a lekarzy i sanitariuszy nie było wielu. Ręce jej drżały, kiedy zaszywała kolejne rany, powtarzając przy tym jakieś idiotyczne słowa, głupie frazesy, jak będzie dobrze. Miała wrażenie, że zwymiotuje od ciężkiego, metalicznego zapachu krwi. Palce ratowanych ludzi zaciskały się na jej fartuchu, zupełnie tak, jakby była ich jedyną deską ratunku. Oni nie chcieli umierać tutaj, w lazarecie. Zespół medyczny robił wszystko, by do tego nie dopuścić. Często jednak ludzie umierali na stole, ich szeroko otwarte oczy nic już nie widziały, a Orlaith zaciskała zęby i modliła się do Boga, w którego istnienie dawno już zwątpiła, żeby to wszystko się już skończyło. Żeby nie musiała słuchać już tych wrzasków, brudzić się krwią i dawać fałszywej nadziei tym, dla których śmieć była jedynym możliwym wyjściem.
Po zakończeniu Drugiej Rebelii, Orlaith wróciła do Dystryktu Dwunastego. Zaproponowano jej pracę w szpitalu, ale ona stanowczo odmówiła. Brzydził ją już zapach krwi. Robiło się jej słabo od jej widoku. Chciała uciekać, gdy tylko zobaczyła jedną kroplę czerwonej cieczy. W życiu nie chciała wracać do ratowania ludzkich żyć, bo bała się tego, że znowu mogłoby się jej nie udać. Czuła się zbyt słaba na ponowne przeżywanie tego wszystkiego choćby w najmniejszej części, a przede wszystkim — była na to za słaba. I dalej jest.
Obecnie pracuje w klimatycznej kawiarni, podając ludziom pyszne ciasta i ciepłą kawę. Chodzi na spacery po wracającym do życia dystrykcie i częściej się uśmiecha. Mało się odzywa, a jeśli już, to zazwyczaj po cichu. Ciężko wyciągnąć z niej informacje o jej życiu sprzed dziesięciu lat — Orlaith pragnie się od tego odciąć. Stara się żyć normalnie i rozkoszować zwycięstwem nad Kapitolem, które oznaczało koniec dyktatury Snowa oraz Głodowych Igrzysk. Kiedy jednak zaczyna się zagłębiać w te myśli, od razu dociera do niej cena tej wolności.
 POWIĄZANIA
_______________________________________
Twarzy użycza śliczna Katie McGrath, a w tytule Better Love Hoziera. Orlaith to trochę smutna i przestraszona postać, ale dobra z niej dziewczyna. :) Zapraszam do wątków!


8 komentarzy:

  1. [O mamo, to zdjęcie. Zakochałam się serio i mam dwa pomysły na powiązanie. A) to on wyciągnął ją, bo był jej sąsiadem b) które prowadzi dalej, jak wiadomo z listów ( zapraszam do czytania i komentowania notek) w pewnym momencie Artemis o mały włosn ie spotkał się z kostuchą i to Twoja pani go poskaładała do kupy, a teraz on przychodzi do kawiarni co jakiś czas, zostawiając jej zawsze jako napiwek kwiatka z karteczką dziękuję i jakaśj jego złotą myślą. Co nie znaczny że jest zakochany xD ja jestem w niej zakochana ]

    Artemis

    OdpowiedzUsuń
  2. (Witam cieplutko! Bardzo polubiłam Orlaith. Co Ty na to, żeby z Katniss były dobrymi koleżankami i co jakiś czas gadały przy ciastku? Ewentualnie Twoja pani może obwiniać ją o zbombardowanie Dwunastki. Ze strony administratorskiej proszę tylko o zmianę koloru czcionki na podstawową. Baw się dobrze!)

    Administracja | Katniss

    OdpowiedzUsuń
  3. [Dzień dobry!
    Przyznaję, że kiedy tylko zobaczyłam Katie, nie mogłam przestać się uśmiechać. Poza tym: to imię! Uwielbiam je, kiedyś nawet miałam postać z takim imieniem. :)
    Chyba nie ma na blogu postaci, która nie przeżywałaby rebelii. Wielka szkoda, że Orlaith straciła całą rodzinę podczas bombardowania. Niemniej liczę, że już niedługo będzie się uśmiechać niemal cały czas. Zapraszam do siebie, na pewno uda nam się wykombinować coś interesującego. :)]

    Valerie i Gale

    OdpowiedzUsuń
  4. [Zdecydowanie wie, raczej on trafia do niej kiedy jest sporo klientów, więc nigdy z nią nie pogadał. Jak dla mnie chętnie, jasne, mogą być obie wersje na raz, zwłaszcza, że skoro była jego sąsiadką, to musiała go znać, nawet jeśli nie skojarzyła, że to on ją wyciągnął z walącego się domu.
    Bardzo możliwe, że wiedziała też o jego sekretnej miłości.
    Piszem coś?]

    Artemis

    OdpowiedzUsuń
  5. [Aż się rumienię ! Dziękuję. I za miłe słowa pod notką również (next będzie pewnie w piąte). Propozycja mi pasuje, kto ma zacząć? Jeśli ja to będzied dopiero w piątek bo jutro mnie nie ma :/ ]

    Artemis

    OdpowiedzUsuń


  6. Poszedł na Wielki Rynek, żeby kupić trochę orzechów. Zamierzał zrobić sałatkę z rukolą, sosem winegret i serem pleśniowym. Miał iść w odwiedziny na kolację, a nie wypada z pustymi rękoma, nie teraz, kiedy wszystkiego jest pod dostatkiem, wystarczy się ruszyć i zarobić. Nie trzeba zniżać karku zbytnio, żeby zdobyć chociażby kromkę czerstwego chleba. Właśnie płacił kobiecie na straganie za kilogram orzechów włoskich, zastanawiając się, dlaczego do cholery tak się nazywają i co to w ogóle znaczy, gdy niedaleko niego rozległy się krzyki paniki, ktoś wołał pomocy, a ciężkie buty Strażników Pokoju zadudniły w tle. Wiedziony ciekawością, zbliżył się do tłumu, by zobaczyć kałużę krwi, mężczyznę, strażnika, któremu ktoś próbował zatamować krwawiącą tętnicę i innych, przytrzymujących jakiegoś na wpół oszalałego faceta z długim nożem do krojenia mięsa w zaciśniętej dłoni.
    Badawczo przeczesał wzrokiem tłumek, szukając dla siebie zajęcia, ewentualnie w czym może pomóc, gdy zobaczył kobietę. Pamiętał ją. Powiedzmy, że ją pamiętał. Była zamazanym obrazem, który pojawiał się w majakach, to jej głos mylił z głosem Jej. Ale uratowała mu życie, tyle pamiętał, a teraz leżała bezwładnie. Szybko sprawdził puls. Tego nauczył się najszybciej, nawet szybciej niż celnego strzelania, w którym był tak dobry, tak kurewsko perfekcyjny. Serce kobiety biło, całe szczęście, więc wziął ją na ręce, chwytając jedną ręką pod kolanem, a drugą w połowie pleców, upewniając się, że jej głowa opierała się na ramieniu. Jak ona miała na imię? Nie pamiętał, ale było cholernie skomplikowane, jakby to miało uchronić ją przed wyczytaniem w dożynkach. Kiedyś też mieszkali obok siebie, tak mu się przynajmniej wydawało.
    Położył ją na ladzie z fatałaszkami typu bielizna i koszule nocne i lekko poklepał po policzku. Nie wyglądała, jakby coś się jej stało, obejrzał jej głowę. Nic. Byli innym rodzajem ludzi, twardszym niż pokolenie, które właśnie się rodziło, więc też nie zakładał, że było jej coś więcej niż omdlenie. Myślał tylko cały czas, jak do jasnej anielki ona miała na imię.
    Właścicielka straganu podała mu kubek z wodą, którą opryskał brunetkę, zanurzając w kubku kilka palców i pstrykając nimi.
    A niech go, niech się obudzi, bo nie uśmiechało mu się jechać do szpitala, a akurat to był jej winien. Za to, że go wtedy poskładała, mógł zobaczyć swoją ukochaną (choć nieodwzajemnioną) miłość jeszcze raz (był niemal pewien, że w amoku mówił do uroczej pielęgniarki imieniem tamtej), za to, że jej szwy były równe i aż tak źle nie wyglądały, gdy zdjął koszulkę (i tak nikt go tak nie oglądał, poza nim samym). Dlatego dziękował jej, gdy bywał w jej kawiarni i uważał, że cały czas ma u niej dług.

    Artemis

    OdpowiedzUsuń
  7. [Siemka, Volpiś! <3 *ja tak bardzo zapłon i ogarnianie życia*
    Witam cieplutko w Dwunastce! Orlaith jest mega ciekawą postacią, życzę Ci więc mnóstwa ciekawych wątków ^^
    Weny, czasu i tak dalej!
    A jak byś zachciała coś ze mną ukręcić, to wiesz, gdzie mnie szukać <3]

    Prymulka

    OdpowiedzUsuń
  8. [ Uwielbiamy tą panią. Ona ma takie nieziemskie oczy! Jeśli masz jakiś pomysł to zapraszamy do nas, a tymczasem życzymy dużo wątków i powiązań :) ]

    Finnick

    OdpowiedzUsuń

The Hunger Games Mockingjay Pin