28 lat | Lekarz (chirurg) | z zacięciem do muzyki
NATAN HOON
~ 20 lat temu - DYSTRYKT 10 ~
Niewielki, bo jedynie dwu-pokojowy domek, w którym mieściła się 5-cio osobowa rodzina, tonie pod strugami deszczu. Mała, oliwna lampka kołysze się niebezpiecznie nad głowami domowników, a złowieszcze trzaski zapowiadają nadchodzące nieszczęście. Ciemnowłosa kobieta z niepokojem spogląda raz za razem na ledwie trzymające się na zawiasach wyczekując powrotu swojego męża, który już dawno powinien wrócić. Nerwowo obraca w dłoniach starą, rozpadającą się już książkę pełną baśni. Przysiada raz jeszcze przy łóżku swego najmłodszego syna i uśmiecha się do niego słabo.
- Nie bój się, Natan. Tata zaraz wróci - zapewnia go, chcąc tym samym przekonać o tym samą siebie. Dopiero po tych słowach otwiera książkę i rozpoczyna czytać. Już nie pamięta czy robi to dla swoich dzieci, czy tylko po to by uspokoić swoje sumienie... ale ojciec nie wraca. Już nigdy ma nie wrócić.
~ 17 lat temu - DYSTRYKT 10 ~
Ciemnowłosa kobieta z przerażeniem w oczach obserwuje losująca kobietę. Pod nosem modli się do nieistniejącego boga, by tylko oszczędził jej trójkę dzieci. W końcu ten zabrał jej już męża, a dzieciaki szybko musiały dorosnąć. Modli się przełykając jednocześnie gorzkie łzy, ale nie jest w tym osamotniona. Setki matek robi dokładnie to samo.
- Lilly Hoon - pada imię jej piętnastoletniej córki. Kobieta osuwa się bezwładnie na kolana, przeklinając tego przeklętego boga. Łzy rzewnie spadają na ziemię, ale deszcz pozwala jej to zatuszować, więc gdy tylko córka do niej podchodzi, przytula ją mocno do siebie, głaszcząc uspokajająco po plecach. Wciąż ma nadzieję, że ta do niej wróci. Zwycięży i wróci. Na pewno... ale Lilly już nie wraca. Pada ofiarą jako jedna z pierwszych.
~ 15 lat temu - DYSTRYKT 10 ~
Pusta butelka po trunku, który Mary ukradła strażnikom stoi na drewnianym stole. Kobieta buja się na krześle to w przód, to w tył. Nie może poradzić sobie ze swoim życiem. Wie, że musi się trzymać dla dwojga ocalałych dzieci, ale kolejne Igrzyska zbliżają się wielkimi krokami, a ona już nie potrafi tego znieść, więc gdy tylko ma na to okazję, wychodzi z domu pod osłoną nocy i już do niego nie wraca. Pozostawia swoje dzieci na pastwę losu, by zginąć z rąk strażników, kilka godzin po jej śmiałej ucieczce. Ucieczce od życia. Ginie z uśmiechem na twarzy.
~ 11 lat temu - DYSTRYKT 10 ~
Wychodząc z domu, Natan obiecał sobie i swej siostrze, że tym razem nie będzie się rzucał w oczy. Zbyt dobrze pamiętał swoje ostatnie spotkanie z pręgierzem, by teraz znów się na to pisać. Założył więc kaptur na głowę i przemknął między ulicami, starannie omijając najbardziej niebezpieczne miejsca. Nie chciał nabawić się kłopotów, zwłaszcza gdy jego siostra potrzebowała pomocy. Musiał zdobyć jakieś leki, by złagodzić jej ból. Jednakże krzyki dochodzące z głównego placu zatrzymały go w miejscu. Zacisnął mocniej pięści przekonując siebie samego, że to nie jego sprawa, ale nogi już niosły go w tamtą stronę. Obiecał sobie, że tylko sprawdzi co się stało, ale obrazek jaki tam zastał nie pozwolił mu stać spokojnie. Zanim się obejrzał, nokautował strażnika i nachylał się nad młodą, ciężarną kobietą.
- Wszystko w porządku? - zapytał, choć widział że tak nie jest. Dziewczyna oddychała szybko, a jej zroszone potem czoło zasygnalizowało mu najgorsze. Rozejrzał się niespokojnie dookoła, szukając wzrokiem pomocy, ale ludzie wiedzieli lepiej jak trzymać się z dala kłopotów. Nikt nie zamierzał mieszać się w nie swoje sprawy. Ta znieczulica po raz kolejny uderzyła go w twarz, a zaraz poczuł na swych plecak metal. Odetchnął głęboko.
- Ona potrzebuje pomocy - twardo spojrzał na swego napastnika, starając się nadać swemu głosu spokojny ton. Ten jednak wzruszył ramionami, mamrocząc coś na kształt "masz kwadrans" i oddalając się na parę kroków. Najwyraźniej nie chciał patrzyć. Natan zacisnął pięści bezradnie spoglądając na leżącą kobietę. Nigdy jeszcze nie odbierał porodu. Ba, on nawet wtedy jeszcze nie myślał o karierze lekarskiej. Życie jednak postawiło go w takiej, a nie innej sytuacji. Musiał sobie poradzić... i poradził, a potem słono za to zapłacił.
~ 9 lat temu - DYSTRYKT 12~
- Doszły nas słuchy, że potrzebujecie pomocy przy odbudowie - Natan puścił oczko do ówczesnej nadzorczyni ów dystryktu. Przyprowadził ze sobą grono ocalałych i chętnych do pomocy ludzi z dystryktu 10. Ufali mu, choć on sam tego nie rozumiał. Nie był przecież nikim nadzwyczajnym. Ot kilka razy pomógł chorym i uratował kilka istot przed śmiercią stosując się do wyczytanych z podręczników instrukcji. Nic wielkiego. Nie był nawet bohaterem, a jednak uznawano go za przywódcę (choć może to zbyt wielkie słowo dla niepozornego 19-latka). On sam wzbraniał się przed tym rękoma i nogami. To dlatego właśnie postanowił odejść ze swojego dystryktu. Niestety niewielka grupka postanowiła mu towarzyszyć.
~.~
Gdybyś dziesięć lat temu zapytał Natana co chce robić w przyszłości, odpowiedziałby że zrobi to na co pozwoli mu los. Nigdy nie wróżył sobie kariery lekarskiej. Nawet nie przeszło mu to przez myśl, dopóki nie uratował kilka istnień i nie otrzymał podziękowań od osób im bliskich. Zawsze był osobą, która lekkomyślnie wskakiwała w każdy ogień, byle tylko pomóc. Szkoda, że najbliższa mu osoba tego nie doceniała. Z siostrą nie ma kontaktu już od dobrych kilkunastu lat. Od kiedy wyrzuciła go z domu po incydencie z ciężarną kobietą.
Gdybyś zapytał go o siostrę, Natan pewnie roześmiałby się w głos i wzruszył ramionami. No bo co innego miałby zrobić? Wciąż ją kocha i od czasu do czasu sprawdza co u niej słychać, choć nie jest mile widziany w jej domu. Nie ma do niej żalu... no może trochę, gdzieś tam głęboko w sercu, bo przecież była jego jedyną rodziną... i nadal nią jest.
Wojna odbiła się na jego osobowości. Jest nieco postrzelony, ale kto by nie był? Widział wiele trupów jak każdy młody człowiek, ale to nie one mu się śnią. W swych snach widzi ludzi, których nie udało mu się uratować. Czasem widzi ich również na jawie, ale w życiu by się do tego nie przyznał. Jeszcze straciłby pracę i nie mógł się rozwijać.
W swym mieszkaniu jest bardzo rzadko, często żartując że jego domem stał się szpital. Jest pierwszą osobą chętną do wejścia na salę operacyjną i ostatnią upominającą się o dzień wolny. Pacjentów nie dzieli na tych zamożnych i biednych. Oni wszyscy są dla niego tacy sami. Na każdym z nich jest w stanie wypróbować nową metodę leczenia, nawet jeśli miałaby to być porażka. Czasem przyprawia o palpitację serca swego przełożonego decydując się na drastyczne kroki podczas operacji. Wszystko by uratować komuś życie, bo to liczy się najbardziej.
W wolnych chwilach... śpi lub gra na gitarze dzieciakom z oddziału dziecięcego. A tak, bo kocha dzieci!
[Okay tyle. Mam nadzieję, że nie poszło aż tak źle.
Twarzy użyczył Lee Jong Suk, a w tytule: New Empire - A litte bit braver.
Na wszystkie wątki chętna :) ]