środa, 20 lipca 2016

[KP] You love me. True or false?

Blanche Rivera
25 sierpnia 2102 | kelnerka w Mockingjay’s Place
Nie powinna narzekać. W porównaniu z rówieśnikami, które nie miały takiego szczęścia, aby urodzić się w Kapitolu, żyła dosłownie jak jakaś księżniczka. Nie musiała ćwiczyć od lat najmłodszych, aby tylko przeżyć, gdy pewnego dnia jej nazwisko zostanie wylosowane podczas obchodzonych co roku Dożynek. Nigdy nie dzierżyła w dłoni łuku czy innej broni – miast tego płynnie posługiwała się pędzlem do pudru i potrafiła określić, która peruka będzie w najbliższym sezonie najmodniejsza.
Przez lata nauczyła się nie wyrażać własnego zdania i po prostu iść za tłumem. W końcu czym jest jeden głos wśród całego tłumu ludzi. Nigdy tak naprawdę nie podobały jej się zdobienia, które matka wplatała jej w sztuczne włosy, ani dziwaczne sukienki, w które musiała się ubierać, żeby wyglądać dobrze. Nigdy też nie rozumiała, jak można każdego roku zabijać tyle dzieci, a to wszystko po to, aby jeszcze bardziej zastraszyć już i tak żyjących w rozpaczy mieszkańców Dystryktów. Ale godziła się na to. A więc była współwinna.
Od siedemdziesiątych czwartych Igrzysk coś się zmieniło. Miała wrażenie, że po tym, jak Katniss Everdeen i Peeta Mellark, ostatni Trybuci na arenie, jawnie sprzeciwili się woli organizatorów, nic już nie będzie takie samo. Lecz ludzie w stolicy byli zbyt ślepi, aby to dostrzec – wciąż żyli miłością, jaką młodzi zaprezentowali im na ekranie. Blanche również w nią wierzyła. I nie przestała – aż do pewnego czasu.
Gdy w Kapitolu zaczęło robić się gorąco, a Blanche była już przekonana, że Snow nie poradzi sobie z rebeliantami rozjuszonymi wołaniem Kosogłosa, wraz z rodziną uciekła do Dwójki. W sumie sama nie wiedziała, dlaczego akurat tam. Nie pytała. Przybyli pod przebraniem, przez pewien czas żyli w ukryciu, a potem – gdy całe piekło się zakończyło – zaczęli przystosowywać się do nowego życia. W Dystrykcie Drugim. Wolnym od dyktatury Snowa – i wolnym od idiotycznych przebrań.
Blanche zdała sobie sprawę z tego, że w zasadzie nic nie potrafi. Życie upływało jej na przyjemnościach i dopasowywaniu bucików do wisiorka. Pomagała więc w sklepach – głównie odzieżowych czy obuwniczych, bo tylko tutaj jej skrupulatność i drobiazgowość okazała się wartościowa.
Dlaczego więc opuściła po tylu latach Dystrykt Drugi dla Dwunastki? Teraz sama zadaje sobie to pytanie. Gdy tutaj jechała, za byłym narzeczonym, miała nadzieję, że porozmawiają szczerze, wybaczą sobie to wszystko – i będzie jak dawniej. Z dnia na dzień traci nadzieję – i zaczyna rozumieć coraz więcej. 
Nie czytałam Igrzysk Śmierci, tylko obejrzałam filmy, więc nie bijcie za mocno, jak coś pokręciłam. I tak w skrócie, musicie mi uwierzyć na słowo, że życie z Blanche może okazać się piekłem, bo bywa pedantyczna, drobiazgowa, czepialska i lubi mieć wszystko pod kontrolą. Nie ma tego w karcie, ponieważ ona tego nie widzi i nie wie, jak bardzo rani/irytuje ludzi swoim zachowaniem. Na zdjęciach cudna Rosie Mac. Zapraszam do wątków. 

12 komentarzy:

  1. [W momencie, kiedy czytam taką kartę, zastanawiam się, jak Gale mógł być tak głupi i zostawić Blanche. Ona jest idealna, naprawdę. <3
    Zaczynamy od ich spotkania w Dwunastce, czy wolałabyś cofnąć się jeszcze do czasów sprzed rozstania? :)]

    Gale

    OdpowiedzUsuń
  2. [Pewnie Gale święty nie był, mogło mu się kiedyś wymsknąć, że Katniss nie zrobiłaby czegoś. Dobrze, to przenosimy się w czasie. Mogę zacząć, ale to już dopiero jutro, bo teraz padam ze zmęczenia. :)]

    Gale

    OdpowiedzUsuń
  3. [Ach, jaka piękna kobieta z tej Blanche. Prócz wizerunku chwalę samą kreację postaci, bo spodziewałam się typowej panny z Kapitolu, a karta przedstawia normalną, trochę zagubioną dziewczynę.
    Życzę wspaniałych wątków i dobrej zabawy!]

    Annie

    OdpowiedzUsuń
  4. Znów uciekł do lasu, by choć na chwilę nie myśleć o czekającej na niego w domu Blanche i się odprężyć. Od czasu rebelii zdarzały mu się takie weekendy, kiedy znikał między drzewami i długo nie wracał. Polował dla samej przyjemności, którą czerpał z tego zajęcia, i pilnował, by nie zatracić nabytych przed laty umiejętności. Tym razem też tak zrobił: zabrał ze sobą łuk, gotów spędzić parę godzin na ćwiczeniu, byleby nie musieć wrócić do domu. Kiedy oświadczał się Blanche, myślał, że w końcu zazna w życiu trochę szczęścia. Nie mógł się bardziej mylić. Początkowo nie przeszkadzało mu jej zamiłowanie do porządku i pragnie posiadania kontroli nad wszystkim, ale im więcej spędzał z nią czasu w jednym domu, tym bardziej miał tego dość. Dlatego uciekał do lasu, bo tam nikt nie dyktował mu, gdzie powinien położyć koszulę.
    Dopiero gdy zaczęło się ściemniać, postanowił wrócić. Wszedł do domu, rzucając jedynie krótkie: Wróciłem! w stronę salonu i poszedł do kuchni. Niedbale rzucił kurtkę na krzesło i sięgnął po szklankę, by napić się wody. Trochę go zdziwiło, że jeszcze nie ma przy nim Blanche gotowej zabić go samym spojrzeniem za włóczenie się po nocy. Musiał przyznać, że coś zaczęło się między nimi psuć i ich związek nie był już tak cukierkowy, jak jeszcze dwa lata temu, gdy po raz pierwszy poszli na randkę. Wtedy nawet nie dostrzegł jej drobiazgowości i pedantyzmu i był pewien, że świetnie się dogadają. Jak widać, nie był nieomylny.
    Odstawił szklankę z hukiem na blat i oparł się o niego plecami. W kuchni unosił się zapach sosnowych igieł, który przyniósł ze sobą z lasu. Odetchnął głęboko; kiedyś podobny zapach czuł niemal codziennie, gdy wykradał się wraz z Kotną za odrodzenie dwunastego dystryktu. Nie pozwolił sobie jednak na dalsze wspominanie życia w dwunastce, bo słyszał kroki Blanche. Potrafił ją po nich rozpoznać: trochę niepewne, spokojne, niezbyt szybkie. Zawsze wiedział, kiedy nadchodzi, od tak długiego czasu wsłuchiwał się , gdy się zbliżała, że nauczył się odróżniać ją od innych.
    — Dzień dobry — przywitał Blanche uśmiechem, gdy tylko stanęła w kuchni. Liczył, że tym ją nieco rozpogodzi i nie będą się znowu o nic kłócić, bo nie miał na to siły. Chciał choć trochę naprawić ich relacje, ale gdy tylko słyszał uwagi na temat porządku i wypadów do lasu, nóż otwierał mu się w kieszeni.

    Gale

    OdpowiedzUsuń
  5. [Kto by się spodziewał, że dziewczyna z Kapitolu może być tak... przyjemna! Ludzie stamtąd raczej mnie przerażali swoją nieczułością i ślepym zasłuchaniem w Snowa, chociaż z drugiej strony mieli uczucia jeśli patrzeć na to, co działo się przy 75. Igrzyskach, hm... Ładnie zbudowana postać, nie powiem! ^^
    A skoro Cię zakrywam, to zapraszam od razu serdecznie na wątek! Może razem wykombinujemy coś ciekawego? ;>]

    już za moment Prim

    OdpowiedzUsuń
  6. (Cześć! Hahah, to żaden problem :) Co do wątku to mam wrażenie, że Blanche może diametralnie zmienić zdanie na tamet Katniss. W końcu do ona była powodem rozpadu jej narzeczeństwa z Galem. Plus Wiedziała, że on nigdy jej nie pokocha, dopóki kocha Kotną. Nadmieniam o tym, bo zarówno Katniss, jak i Gale, będą wobec siebie cholernie ostrożni i ten romans wcale nie przyjdzie pewnie tak szybko, więc wypadałoby poszukać innego punktu zaczepienia dla naszych pań ;>)

    Katniss

    OdpowiedzUsuń
  7. [ Serdecznie witamy kelnerkę w mej restauracji. Myślę, że dzięki takiej ładnej buźce zawita do nas więcej klientów.
    Oby tam się wszystko wyjaśniło między Tobą, a Gale'em. <3
    Owocnych wątków życzymy! ]

    Finnick

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie potrafił dokładnie określić, co takiego czuł do Blanche. Nie patrzył już na nią z takim zachwytem, jak na początku ich znajomości, ani nie traktował jej już z taką miłością. Czasami miał wrażenie, że wszystkie romantyczne uczucia do Blanche po prostu wyparowały. Już nie pragnął widywać jej codziennie tuż po wstaniu i całować na dzień dobry, a przecież jeszcze niedawno tak właśnie robił. Zależało mu na jej dobrze, pragnął, by była szczęśliwa i nie musiała martwić się, że na coś nie było jej stać. Pilnował, by nikt jej nie skrzywdził, chociaż to on krzywdził ją najmocniej… Czyżby naprawdę już jej nie kochał? A przecież to nie tak miało wyglądać! Miał być szczęśliwy u boku Blanche, cieszyć się każdym dniem spędzonym w jej towarzystwie, każdą chwilą, kiedy patrzył na jej piękną twarz i mógł powiedzieć, że była jego. Coś poszło nie tak, związek zaczął się walić, a on przeoczył ten moment i nawet nie wiedział, jak to naprawić.
    Gdy tylko usłyszał jej oskarżenie, pochylił głowę i przeczesał włosy palcami. Wiedział, jak skończy się ta rozmowa, oboje to wiedzieli. Bo czy przez ostatni miesiąc nie kłócili się głównie z tego powodu? Gale nie potrafił zrezygnować z całodniowych wypraw do lasu, bo tylko tam mógł być w pełni sobą. Z dala od ludzi, w otoczeniu drzew, niemalże czuł się tak, jak niegdyś w Dwunastce. Polował, chociaż już nie miał pięcioosobowej rodziny na utrzymaniu. Blanche tego nie rozumiała, może dlatego, że wychowywała się w Kapitolu i nigdy nie była zmuszona do walki o życie swoich najbliższych i własne. Nie wymagał od niej zrozumienia, zwłaszcza że jedyna osoba, która naprawdę go znała, mieszkała tysiące kilometrów stąd, najprawdopodobniej nawet już nie pamiętając o ich przyjaźni. Pragnął jedynie, by Blanche zaakceptowała te wyprawy. Bo Gale ich potrzebował. W innym wypadku już dawno zdążyłby oszaleć.
    — Byłem — odparł Gale prosto, unosząc głowę. Nie zamierzał kłamać ani udawać skruszonego, pomimo jej całego wycofania. Była rozczarowana. Znowu. Ale Gale nie potrafił inaczej. Może gdyby częściej ze sobą rozmawiali i zwierzali ze swoich uczuć, nie staliby teraz naprzeciw siebie, wiedząc, że każde słowo może spowodować kolejną kłótnię. Może wtedy Gale pomyślałby dwa razy, zanim zniknąłby w lesie na cały dzień i zamiast tego zabrał Blanche nawet na najzwyklejszy spacer. Tylko że nie rozmawiali na takie tematy, już nie.
    Gale nie miał pojęcia, co dokładnie tak bardzo przeszkadzało jego narzeczonej w wypadach do lasu i właśnie w takich chwilach docierało do niego, jak niewiele wiedzieli o sobie nawzajem. A przecież mieli wziąć ślub i spędzić razem resztę swoich żyć. To go przerażało.

    Gale

    OdpowiedzUsuń
  9. [Dziękuję za tak miłe słowa. Nieruchomości spodziewałam się. To ja tak ładnie zapytam w jakim typie budynku mieszka pani, bo szukam wątku, gdzie Artemis dostaje mocnego ptsd i ma wrażenie że znów jest na wojnie, a ktoś wali do drzwi mieszkania, że ma się kłóci/ pieprzyc ciszej i nie w środku nocy. Ale to musiałoby być budownictwo wielorodzinne. ]

    Artemis

    OdpowiedzUsuń
  10. [ Czy uda nam się sklecić wątek zależy wyłącznie od pomysłu. :) Szczerze mówiąc, to coś mi właśnie wpadło do głowy, ale nie wiem czy Tobie by odpowiadało... Skoro Blanche pojawiła się w Dwunastce, bo wyruszyła tam za Gale'm, to pewnie w końcu przyłapie ich (Hawthorne'a i Everdeen) na jakimś wspólnym spotkaniu na mieście (albo czymś w tym rodzaju). Jeden raz jeszcze o niczym nie świadczy, ale później byłby kolejny i kolejny i kolejny. Twoja pani częściej widywałaby Katniss ze swoim byłym narzeczonym niż z jej mężem i siłą rzeczy byłaby pewnie zazdrosna i wkurzona. Odnalazłaby Peetę i postanowiłaby mu się poskarżyć na okropną żonę i tym podobne. Mogłaby mu powiedzieć, że ludzie zaczynają już plotkować i domagać się jego interwencji albo czegoś w tym rodzaju... Mellark nie jest już tym samym miłym trybutem, którego pokazywano w Kapitolu; po torturach mocno się zmienił, ale stara się tego nie okazywać. W końcu pewnie kazałby marudzącej Blanche wynosić się z własnego domu itd. Nie wiem czy to by było w jej stylu, więc jak masz jakieś uwagi do tego pomysłu to śmiało! ]

    Peeta

    OdpowiedzUsuń
  11. [ Hm... Ogólnie nie mam nic przeciwko pozytywnym relacjom, ale chociaż Peeta nie jest wyraźnie uprzedzony do mieszkańców Kapitolu, to jednak raczej nie zaufa nikomu, kto się stamtąd pojawił. To mogłoby zająć lata. Odnośnie samego wątku, to oboje muszę się w końcu gdzieś spotkać i jeśli musiałoby to od kogoś wyjść, to prawdopodobnie właśnie od Blanche. Mogłaby wpaść do piekarni Mellarka, żeby go "wybadać". On oczywiście słyszał plotki o byłej dziewczynie Gale'a, która przybyła do Dwunastki, ale w ostatnim czasie dystrykt jest oblegany przez przyjezdnych, więc nie miałby pojęcia, że to właśnie ona. To tak ode mnie, na początek. Może ty masz jakiś pomysł co do dalszego rozwoju tej akcji? ]

    Peeta

    OdpowiedzUsuń
  12. [Myślę, że rozwinęłabym to w stronę "Cholera, koleś wygląda, jakby nie spał od tygodnia, może przyda mu się ktoś, kto go uspokoi? W końcu zawsze był dobrym sąsiadem i cukier pożyczał" ]

    Artemis

    OdpowiedzUsuń

The Hunger Games Mockingjay Pin